Strona 14 z 16

: 21 sierpnia 2012, o 09:30
autor: michal_ck
Nowe wiaty przystankowe w Lublinie:
Obrazek
po prawej maszt pod tablicę elektroniczną

: 26 sierpnia 2012, o 21:29
autor: grzebo
A propos pojawiających się argumentów za choćby częściowym, jednokierunkowym wprowadzeniem ruchu rowerowego na ul. Sienkiewicza:
podczas urlopu zaobserwowałem, że w Niemczech bardzo popularne jest dopuszczanie ruchu rowerowego nawet na najbardziej zatłoczonych deptakach, ale stosowane jest wtedy ograniczenie godzinowe:
http://goo.gl/maps/lS7PC
(oczywiście zapomniałem zrobić własnych zdjęć, dlatego ratuję się GSV)

Na kilku odcinkach deptaka w centrum Norymbergi ruch rowerowy jest dopuszczony, ale tylko po 18:30 i przed 10:30, a w niedziele - przed 10:00.
Podobne ograniczenia są np. w Bambergu, ale też tylko w najruchliwszych częściach deptaków.

Nie wiem, czy takie rozwiązanie już było u nas proponowane - jeśli nie, to jest ono warte rozważenia.

Jako osoba często jeżdżąca rowerem na pocztę główną tuż przed północą nie ukrywam, że dopuszczenie ruchu rowerowego na Sienkiewicza w nocy byłoby mi bardzo na rękę. :)

: 2 września 2012, o 11:39
autor: Michał
Pomysł na zagospodarowanie kolejowych wiaduktów, z Nowego Jorku:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na stronie duuużo więcej zdjęć. Coś genialnego:
http://www.thehighline.org/galleries/im ... ark-photos

Teraz coś podobnego chcą zrobić w Londynie
http://londonist.com/2012/08/building-t ... #gallery-1

: 2 września 2012, o 14:49
autor: jaromlody
zajebiste są te ławki z pierwszego zdjęcia bardzo mi się podoba połączenie drewna z kamieniem

: 23 września 2012, o 10:52
autor: mimi
Michał pisze:Pomysł na zagospodarowanie kolejowych wiaduktów, z Nowego Jorku:



Obrazek

Teraz coś podobnego chcą zrobić w Londynie
http://londonist.com/2012/08/building-t ... #gallery-1
Po wybudowaniu obwodnicy Chorzowa planuje sie tak zrewitalizować estakade w centrum miasta :)

http://www.sarp-bialystok.org/index.php ... &newsId=66

http://www.sarp-bialystok.org/img/show.php?id=345

Tym czasem perony w Katowicach

Obrazek

Obrazek

: 4 października 2012, o 14:04
autor: mimi
Intel Extreme Masters 2013 w Katowicach! Największa impreza dla graczy w Spodku



Intel Extreme Masters, największa na świecie impreza dla graczy, w przyszłym roku po raz pierwszy odbędzie się w Katowicach! W dniach 18-20 stycznia 2013 r. katowicki Spodek zamieni się w najgorętszą cyberarenę na świecie.
Już w styczniu 2013 roku mistrzostwa świata graczy komputerowych zawitają do Katowic. Najlepsi cybersportowcy z całego świata przyjadą do Spodka na turniej Intel Extreme Masters.

Zawodnicy będą rywalizowali grając w dwie gry: StarCraft II z pulą nagród 32 tysiące USD oraz League of Legends z pulą nagród 50 tysięcy USD. W przypadku pierwszej z nich pojedynki będą odbywały się w formule jeden na jednego. Natomiast w League of Legends zawodnicy będą grali w pięcioosobowych zespołach. Główny turniej Intel Extreme Masters jest zarezerwowany dla zawodowych graczy posiadających sponsorów. Część z nich zakwalifikowała się poprzez eliminacje internetowe, pozostali będą mogli wziąć udział w otwartych eliminacjach na miejscu. Udział w Intel Extreme Masters Katowice będą mieli zagwarantowany mistrzowie Polski w obu grach.

Organizatorzy imprezy zadbali, aby publiczność również się nie nudziła. „Przygotowaliśmy całą masę atrakcji dla osób, które odwiedzą Intel Extreme Masters Katowice. Każdy kto przyjdzie zobaczyć zmagania najlepszych graczy na świecie będzie mógł zajrzeć do Intel Experience Zone, spróbować swoich sił w amatorskim turnieju e-sportowym lub obejrzeć pokaz najnowszych gier” – wylicza Krzysztof Pikiewicz, CEO firmy Turtle Entertainment Polska, współorganizatora Intel Extreme Masters Katowice.

Co dokładnie będzie można zobaczyć w Intel Experience Zone?

„Intel Experience Zone zainteresują się nie tylko entuzjaści elektronicznej rozrywki, ale również wszyscy miłośnicy nowych technologii. Poza wieloma atrakcjami przygotowanymi dla fanów e-sportu jak np. możliwość jazdy symulatorem bolidu Formuły 1, zaplanowaliśmy m.in. prezentację najnowszych Ultrabooków oraz komputerów osobistych wyposażonych w najnowsze procesory IntelŸ Core™ trzeciej generacji.” – zapowiada Stanisław Góralczyk, Central Eastern Europe Consumer Marketing Manager w firmie Intel.

Intel Extreme Masters to impreza ciesząca się ogromnym zainteresowaniem. Poza publicznością, która przychodzi zobaczyć na żywo zmagania najlepszych graczy komputerowych na świecie wiele osób ogląda turniej w telewizji internetowej ESL TV. ESL szacuje, że transmisja z imprezy dotrze do ponad 4 milionów ludzi z ponad 170 krajów.

Wybór Polski na gospodarza imprezy z pewnością wpłynie na popularyzację gamingu w naszym kraju. Polacy od kilku lat zajmują czołowe miejsca na najważniejszych turniejach e-sportowych. Katowice są miastem, w którym organizacja tego typu wydarzeń wydaje się być naturalna. Spodek to jedna z najlepszych sal widowiskowo-sportowych w Polsce, a same Katowice w ostatnich latach przeżywają dynamiczny rozwój. Poprzez realizowane inwestycje, a także zwiększenie oferty kulturalnej stolica woj. śląskiego to jedno z ciekawszych miast w naszym kraju.

“Nie było zbyt wiele takich okazji żeby zaprezentować się przed własną publicznością na wielkich imprezach, na które przyjeżdżaliby gracze z całego świata, więc jestem bardzo zadowolony. Mam nadzieję, że przyspieszy to rozwój polskiego e-sportu i w niedalekiej przyszłości będziemy mieli okazję zobaczyć więcej takich imprez." – powiedział Artur „Nerchio” Bloch, jeden z czołowych graczy StarCraft II w Europie i zdobywca drugiego miejsca w Intel Extreme Masters w Kolonii.

Intel Extreme Masters to najbardziej prestiżowy na świecie cykl turniejów gier komputerowych, organizowany przez Electronic Sports League (ESL). Intel jest sponsorem tytularnym cyklu. Łączna pula nagród w katowickim turnieju wynosi 82 tysiące USD. W całym sezonie na nagrody przeznaczonych zostanie 728 tysięcy USD. Poza pieniędzmi zawodnicy będą walczyli o punkty rankingowe. Najlepsi gracze sezonu zagrają na Mistrzostwach Świata Intel Extreme Masters, które odbędą się w marcu 2013 r. w Hanowerze. Obecny sezon Intel Extreme Masters otwarto w Kolonii, podczas największych targów gier komputerowych na świecie – gamescom. Przed imprezą w Katowicach, w dniach 22 – 25 listopada 2012, turniej zawita do Singapuru.

http://m.katowice.naszemiasto.pl/artyku ... ,id,t.html

: 5 października 2012, o 11:43
autor: sueno
Obrazek
Na Targówku przetestują nową metodę budowy jezdni
Jakub Chełmiński

2012-10-05

Zamiast kosztownej podbudowy - nawierzchnia z polimerów - tak ma wyglądać nowa metoda budowy jezdni. Na początek przetestuje ją Targówek.

Pierwszą ulicą w Warszawie wykonaną w technologii polimerowej może być Bystra na Zaciszu.

To błotnista droga biegnąca między osiedlem domów jednorodzinnych a Lasem Bródnowskim. - Jeśli uda się umieścić w budżecie środki na tę inwestycję, to na wiosnę wypróbujemy metodę - mówi Rafał Lasota, rzecznik dzielnicy.

Pomysł rzucił radny Zbigniew Poczesny (niezależny, do niedawna PO) w wydawanej przez siebie lokalnej "Gazecie Zacisze". "Obrazowo rzecz ujmując, przyjeżdża szeroka maszyna, coś w rodzaju glebogryzarki (...), rozpulchnia ziemię (orze) na głębokość ok. 50 cm. I jednocześnie wstrzykuje jakieś POLIMERY" - czytamy w artykule radnego, które wcześniej wsławił się m.in. pilotowaniem powstania Orkiestry Symfonicznej, rozwiązanej po jednym koncercie, bo powołanej niezgodnie z przepisami. Tym razem nie musi się skończyć porażką. Radny zareklamował metodę zarządowi dzielnicy, doszło już do pierwszych rozmów.

Technologię dróg polimerowych z powodzeniem od lat stosuje wojsko. - Sprawdza się m.in. w USA, Kanadzie i Rosji. Wszędzie tam, gdzie trzeba szybko przygotować infrastrukturę dla ciężkiego sprzętu - zachwala Mirosław Patej, właściciel białostockiej firmy AdAlio, jednej z kilku, które oferują nową technologię. Jego zdaniem nawierzchnie polimerowe można stosować do budowy dróg każdej klasy, a nawet lotnisk. Jest tańsza o 20-40 proc. i kładzie się ją znacznie szybciej niż tradycyjne drogi.

5 lat gwarancji

Tyle zapewnień dystrybutora polimeru. Czy metoda faktycznie jest bez wad? Dariusz Sybilski z Instytutu Dróg i Mostów jest sceptyczny: - Polimery dodajemy jako składnik asfaltu od lat 90. Tu pewnie mowa o jakimś lepiszcze, ale trzeba by dokładnie znać jego skład, żeby móc mówić o jego trwałości. Rafał Lasota z urzędu dzielnicy też nie jest przekonany: - Gwarancja na drogę wystawiana jest na 5 lat. I tak jest na niej potrzebna ścieralna warstwa asfaltu. Koszty szacujemy na blisko 110 zł za mkw. jezdni. Dla porównania: koszty wykonania ścieżki rowerowej to 170 zł/mkw.

Problem w tym, że metoda jest na tyle nowa, że takich dróg w Polsce jeszcze niemal nie ma. - Lobby betonowe jest u nas równie silne jak paliwowe. Technologia jest tańsza, więc trudno się z nią przebić - mówi Mirosław Patej. Polimerową drogę w czerwcu ukończono w Olsztynie. To właściwie ścieżka spacerowo-rowerowa wokół Jeziora Długiego. - Pierwotnie miała być betonowa kostka, ale zdecydowano się na polimery. Wygląda to bardzo fajnie i sprawia wrażenie, jakby była twarda jak beton. Zobaczymy jeszcze, jak zachowa się po zimie - mówi Marcin Wojciechowski z olsztyńskiej redakcji "Gazety Wyborczej", który opisywał inwestycję.

Drogi polimerowe mają najlepiej sprawdzać się właśnie tam, gdzie jezdnia ma być jak najbardziej naturalna: np. jako leśne dukty czy ścieżki rowerowe. W przyszłym roku zobaczymy, czy może być też sposobem na nieutwardzone drogi Warszawy. Tylko na Targówku (głównie na Fabrycznym i na Zaciszu) jest jeszcze około 70 takich ulic. Na razie udaje się utwardzić - głównie kostką Bauma - 1-2 ulice rocznie. Złośliwi wyliczają, że w tym tempie dzielnica pozbędzie się błotnistych ulic za 70 lat.
źródło: http://m.warszawa.gazeta.pl/warszawa/1, ... ezdni.html

: 11 października 2012, o 13:30
autor: Autor
Dołując się widokiem strazy przy Grunwaldzkiej...

http://www.powiat-piaseczynski.info/inf ... ,4408.html

Obrazek

: 6 listopada 2012, o 00:47
autor: Oskar
Ja wiem, że z nikt nie będzie się zniżał do poziomu biednej Bułgarii, a tym bardziej nie zrobi tego nikt z MZD, ale warto przeczytać i wierzyć, że przyszłość jest w naszych rękach:

Bułgaria: Pierwsze podświetlane przejście dla pieszych

Jedno z przejść dla pieszych przy Uniwersytecie Sofijskim zostało we wtorek wyposażone w czerwone diody na asfalcie sygnalizujące ruch pieszych – jest to pierwsze miejsce, w którym zrealizowano projekt autorstwa młodych naukowców Bułgarskiej Akademii Nauk mający zwiększyć bezpieczeństwo w najbardziej ruchliwych punktach centrum stolicy.

Światełka automatycznie włączają się, gdy pieszy wejdzie na jezdnię. Są zasilane energią słoneczną i odporne na wszelkie warunki atmosferyczne. Nowy sposób sygnalizowania może się okazać bardzo skuteczny – diody emitują światło widoczne z 500-ciuset metrów.

- Osoba kierująca pojazdem skupia 85-95% swojej uwagi na jezdni – właśnie dlatego tam umieściliśmy sygnalizację. To było dla nas spore wyzwanie, aby przenieść urządzenia alarmujące na asfalt. – komentuje jeden z pomysłodawców reprezentujący Instytut Astronomii, Badań Kosmicznych i Technologii BAN, Stojan Tanew.

Władze miasta zapowiadają kontynuację uzbrajania przejść dla pieszych w dodatkowe oświetlenie; lampki zostaną zainstalowane przy kolejnych 5-ciu “zebrach” w stolicy i 6-ciu w innych miastach. Mer Sofii, Jordanka Fandakowa zapowiedziała, iż skuteczność innowacyjnego rozwiązania zaproponowanego przez naukowców BAN-u będzie analizowana i jeżeli się sprawdzi, projektem zostanie objęte coraz więcej strategicznych miejsc.

http://balkanistyka.org/wp/bulgaria-pie ... -pieszych/

: 8 listopada 2012, o 21:52
autor: Kot
Dobre wiadomości z Warszawy. Oby ten trend doszedł też do nas.

Gazeta Wyborcza Warszawa:
"Galerie handlowe już niemodne. Sklepy wracają na ulice".


Warszawskie ulice handlowe zaczynają odżywać. Najemcy coraz chętniej otwierają sklepy w mieście, a nie w galeriach handlowych. Po pierwsze dlatego, że w galeriach już nie ma miejsca, po drugie straciły one już urok nowości, po trzecie łatwiej znaleźć lokal na mieście, bo otwiera się mniej oddziałów banków
Tak przynajmniej twierdzą analitycy z firmy CBRE zajmującej się rynkiem nieruchomości. Na spotkaniu z dziennikarzami dowodzili, że kryzys, który dotknął rynek centrów handlowych, powoduje ożywienie ulic handlowych w Warszawie i innych dużych miastach Polski. Ostatnim dużym centrum handlowym otworzonym w Warszawie były Złote Tarasy oddane do użytku prawie sześć lat temu.

Galerii już nie budują

- W 2010 r. na rynek trafiło niespełna 20 tys. m kw. nowej powierzchni w centrach handlowych, w 2011 - zero, bo otwarty rok temu luksusowy dom handlowy vitkAc przy ul. Brackiej jest bardzo specyficznym, niszowym obiektem, który nie mieści się w definicji centrum handlowego. W tym roku na rynek trafią tylko dwie inwestycje na peryferiach - działająca już Galeria Brwinów oraz galeria handlowa w Łomiankach, z supermarketem Auchan - wyliczała Magda Frątczak, analityk CBRE.

W istniejących galeriach handlowych wolnych lokali brak, w tych najpopularniejszych są kolejki chętnych na zwalniające się miejsca. W efekcie - dowodziła Karina Kreja z CBRE - duże sieci sklepów, które dotąd otwierały kolejne placówki głównie w galeriach handlowych, zaczynają łaskawszym okiem zerkać na lokale na mieście. Przykładem może być sklep H&M, który dwa lata temu otworzono w kamienicy przy Nowym Świecie. Otwierają się też sklepy i restauracje niesieciowe, to one sterują rozwojem Mokotowskiej czy pl. Zbawiciela.

Innym impulsem dla rozwoju ulic handlowych jest to, że do robienia zakupów na mieście przekonali się także klienci. - Zmieniają się także nawyki Polaków, a najszybciej - warszawiaków. Coraz więcej czasu spędzamy poza domem, nieaktualna staje się opinia o Polakach z ubiegłej dekady o tym, że nie lubią jadać na mieście. Nie boimy się już, że nam nakapie na głowę. To zresztą jakiś mit, pogoda u nas nie jest dużo łaskawsza, niż na przykład w Monachium, gdzie ludzie chodzą po sklepach, nawet kiedy pada - przekonuje Magda Frątczak.

Bankom już dziękujemy

Trzecim powodem, dla którego w mieście powstaje więcej sklepów i restauracji jest to, że z powodu kryzysu ekspansję ograniczyły banki, które otwierają mniej delegatur niż w ubiegłej dekadzie. - I dobrze. Banki w ogóle nie kreują ruchu pieszego. Jak ktoś założy konto, to już do nich nie zagląda, załatwia sprawy przez internet. I zamykają się o 17. Przepisy zakazują lokowania aptek bliżej, niż sto metrów od siebie. Powinien być analogiczny przepis dla banków - mówi Magda Frątczak.

Do grona ulic handlowych analitycy zaliczają w Warszawie m.in. Trakt Królewski, plac Trzech Krzyży, Bracką, Chmielną, Mazowiecką oraz al. Jerozolimskie między rondem de Gaulle'a a rondem Dmowskiego i Marszałkowską na wysokości Domów Centrum. - Szybko zmieniają się tereny południowego Śródmieścia w okolicach pl. Trzech Krzyży i ul. Mokotowskiej, jak również przecznice Marszałkowskiej - ulice Nowogrodzka, Żurawia, Wspólna, Hoża i Wilcza. Stają się zagłębiem barów, restauracji, niezależnych butików i sklepów specjalistycznych - mówi Karina Kreja.

Magda Frątczak przyznaje, że otwierane w latach 90. galerie handlowe wyssały życie z ulic w centrum miasta. Ale przekonuje, że dziś nawet w centrum mogą powstawać nowe obiekty handlowe, nie odciągając już ludzi od sklepów na mieście. - Wtedy galerie to była nowość, teraz już nie. Nie jest już modne umówić się ze znajomymi w galerii, dziś w dobrym tonie jest spotkać się na mieście, na placu Zbawiciela czy na Mokotowskiej - mówi.

Świętokrzyska ulicą sklepów

Tłumaczy, że centra handlowe mogą generować ruch na okolicznych ulicach. - Jesteśmy przekonani, że ludzie, którzy przyjdą do sklepów w budynku planowanym na miejscu Sezamu, zajrzą też do sklepów czy restauracji na ul. Świętokrzyskiej. Ta ulica ma potencjał na dołączenie w ciągu najbliższych czterech lat do grona prestiżowych ulica handlowych Warszawy. Są tam stosunkowo duże lokale z wielkimi witrynami, atrakcyjne dla najemców sieciowych. Potencjał tej ulicy wzmocni jeszcze uruchomienie drugiej linii metra - uważa analityczka CBRE.

Nawet, jeżeli ulice handlowe ożywają, dzieje się to powoli. A w niektórych wypadkach trend jest odwrotny - niegdyś modna ulica Chmielna dziś po prostu zamiera. Analitycy CBRE tłumaczą to kłopotami z adaptacją lokali usługowych do dzisiejszych potrzeb najemców. Miejsca na sklep w rejonie placu Trzech Krzyży szukał na przykład Hugo Boss. Gdy znalazł potencjalnie nadający się lokal, konserwator zabytków nie pozwolił połączyć kilku pomieszczeń w jeden większy lokal. H&M aż pięć lat walczył z konserwatorem o sklep przy Nowym Świecie. Z kolei sieć sklepów Camper od początku chciała otworzyć placówkę nie w galerii handlowej lecz przy ulicy. Po ośmiu miesiącach bezskutecznych poszukiwań lokalu o odpowiednich rozmiarach i lokalizacji w końcu poddała się i otworzyła sklep w Galerii Mokotów, a w połowie listopada drugi otworzy w Arkadii.

: 13 listopada 2012, o 16:18
autor: Arturo
Dobry przykład zwalczania bydła. 35 tys. zł + wyrok w zawiasach za bazgranie po świeżutkich elewacjach.

http://www.mmtorun.pl/artykul/ostra-kar ... e-graffiti

: 11 grudnia 2012, o 17:28
autor: Kot
Gazeta Wyborcza Warszawa: Jedyna taka ulica: nie sypią soli bo szkoda drzew. I tak chcieli ludzie.
11.12.2012

Bierzcie przykład z warszawskiego Żoliborza, który zimą woli być biały, żeby wiosną i latem mógł pozostać zielony. W tym roku po raz pierwszy służby miejskie nie solą na ul. Czarnieckiego podczas mrozów i opadów śniegu.
To na razie tylko eksperyment i nawet na skalę dzielnicową niesolenie jednej tylko ulicy znaczy jeszcze bardzo niewiele. W dodatku musiały minąć dwa lata usilnych starań grupy zaangażowanych żoliborzan, żeby urzędnicy w ogóle na to poszli.

A jednak można mówić o małym przełomie w naszym mieście. Najważniejsze, że ta inicjatywa wyszła od samych mieszkańców. Wielu z nas ma już bowiem dosyć chodzenia po słonej brei i zniszczonych butów (nasze psy ich nie mają, więc muszą cierpieć o wiele bardziej). Coraz bardziej niepokoi też stan przyulicznej zieleni - drzewa usychają, bo ziemia wokół nich nasiąka solanką, leżą też pryzmy zanieczyszczonego śniegu.

Ile kosztuje solenie i odśnieżanie? Grube miliony

I wreszcie sprawa niebagatelnych kosztów walki z zimą, które ponosi każda z 18 dzielnic, a osobno Zarząd Oczyszczania Miasta. Jego rzeczniczka Iwona Fryczyńska poinformowała wczoraj, że od początku tego sezonu odśnieżanie i zapobieganie gołoledzi na jezdniach kosztowały ok. 8,5 mln zł - było 11 akcji, w tym siedem większych. Dla porównania do 9 grudnia zeszłego roku miasto wydało na ten cel 800 tys. zł (tylko trzy akcje). Poprzednia zima okazała się dla budżetu miasta wyjątkowo łaskawa, bo w śniegu na jezdniach i chodnikach głównych ulic utopiliśmy "tylko" 45,3 mln zł (w sezonie 2010/11 - 90 mln, a 2009/10 - aż 110 mln zł).

Wiadomo, że na głównych ulicach nie powinno się oszczędzać na bezpieczeństwie zimą, ale przykład małej ul. Czarnieckiego powinien być inspirujący dla pozostałych dzielnic, które zmagają się właśnie z dużymi problemami budżetowymi. Na Żoliborzu obliczono, że samo tylko płużenie 1 km kw. jezdni kosztuje jednorazowo 30 zł, a płużenie z posypywaniem solą to już wydatek 190 zł za km kw.

Nowy problem: jak powiadomić ludzi o zmianie?

Mimo to urzędnicy z Żoliborza bronili się przed zmianami, jak tylko mogli. Straszyli zalewem skarg od niezadowolonych mieszkańców, pozwami za połamane nogi i zniszczone w stłuczkach samochody. Dzielnicowe konsultacje na temat niesolenia ul. Czarnieckiego zorganizowano dopiero pod koniec ostatniej zimy, ale ich wynik był jednoznaczny: 73 głosujących opowiedziało się za tym, by śnieg tylko płużyć lub zamiatać, 28 - by nadal używać soli. Ostatnio w żoliborskim wydziale ochrony środowiska powstał nowy problem: jak na wszelki wypadek powiadomić mieszkańców ul. Czarnieckiego, że solenia już nie będzie. Radni, którzy - co ważne - przyklasnęli eksperymentowi niezależnie od przynależności klubowej i partyjnej, podpowiadali urzędnikom, że można skorzystać z usług poczty. Od rana we wtorek mają być roznoszone ulotki do skrzynek lokatorów.

A przecież na ul. Czarnieckiego, która łączy ul. Krasińskiego z pl. Inwalidów, obowiązuje ograniczenie prędkości do 30 km na godz., są też progi spowalniające jazdę. Przejeżdżam więc tamtędy niespiesznie i oto, co widzę: po pierwszych opadach i mrozach w tym sezonie jezdnia jest pokryta niewielką warstwą rozjeżdżonego śniegu. Chodniki są białe, ale i tak na pewnych odcinkach nie da się z nich korzystać, bo dzielnica zleciła ich remont akurat późną jesienią. Wszystko więc rozkopane.

Kibicuję temu białemu szaleństwu na ul. Czarnieckiego i liczę, że "stop" soleniu bocznych uliczek powiedzą też mieszkańcy innych dzielnic. Czy rzeczywiście ich jezdnia musi być czarna przez całą zimę? Najwyższy czas skończyć z tym szkodliwym i kosztownym mitem.

: 16 stycznia 2013, o 14:20
autor: ice

: 16 stycznia 2013, o 17:21
autor: Thermalcake
U nas oczywiście niemożliwe do zrealizowania?

: 1 marca 2013, o 14:17
autor: j'k
(przydałoby się w naszym Parku Miejskim)

"Dwa jastrzębie, para sokołów i myszołów przez dwa miesiące od świtu do wieczora będą "pracować" w ogrodzie miejskim przy ul. Dąbrowskiego w Rzeszowie. Miasto płaci za ich wynajęcie 30 tys. zł. Cel? Wypłoszyć z parku gawrony.
- Od lat temat parku przy ul. Dąbrowskiego jest wałkowany przez rzeszowian i przez media. Mieszkańcy nie mogą spać ani spacerować. Skarżą się, że ptaki są głośno i zanieczyszczają alejki. Próbowaliśmy je płoszyć na inne sposoby, np. emisją dźwięków, ale nie przyniosło to rezultatów - mówi Aleksandra Wąsowicz-Duch, dyrektorka Zarządu Zieleni Miejskiej.

Miasto zdecydowało się więc w tym roku na bardziej radykalne rozwiązania. W ostatnich dniach lutego trwało strącanie ptasich gniazd, a wczoraj w ogrodzie miejskim im. Solidarności pojawili się sokolnicy.


Jan, Vladim~r i Juraj przyjechali ze Słowacji ze specjalnie wyszkolonymi ptakami. Podobne akcje przeprowadzili już u siebie w kraju i w Kanadzie. - Ptaki będą pracować od godz. 8 do 18, ale z przerwami. Są szkolone, wypuszczone zawsze wracają. Ważne, żeby zacząć akcje na początku marca, zanim gawrony złożą jaja i wybudują sobie gniazda. Jeśli nie zdążą tego zrobić w tym miejscu, możemy liczyć na efekty - mówi Vladim~r Bareák, jeden z sokolników.

Ornitolog Rafał Salach, który nadzoruje akcję, tłumaczy, że najważniejsza zasada to zaznaczenie obecności drapieżnika na terytorium parku. - Ptaki wykonują kilkudziesięciominutowe okrążenia, są do tego przystosowane, podobnie jak sportowcy. Nie ma możliwości, żeby sokół czy jastrząb zrobił krzywdę gawronowi. Te mniejsze ptaki, widząc z daleka drapieżnika, po prostu uciekają. Kiedyś widziałem, jak jeden jastrząb kołujący nad parkiem przepłoszył kilkaset gawronów - mówi ornitolog.

W ubiegłym roku akcja odstraszania gawronów z Parku Miejskiego zakończyła się sukcesem w Jaśle. Z pomocy sokolników korzystają też m.in. Łódź, Zamość czy Lublin. Salach zapewnia, że zaplanowane, systematyczne działanie w ważnym, bo lęgowym dla ptaków okresie przyniesie oczekiwany efekt. - Gawrony raczej nie będą wracać w to samo miejsce. To inteligentne zwierzęta, co ciekawe w hierarchii inteligencji ptaków plasują się zaraz za papugami - mówi ornitolog.

Ale czy z ogrodu miejskiego nie przelecą po prostu kilkaset metrów dalej? - Nikt nie jest tego w stanie przewidzieć. To gatunek, który przemieszcza się w stadzie, więc gawrony zawsze będą szukać innych ptaków i wysokich drzew - twierdzi Salach.

Na usuwanie pustych gniazd i przegnanie gawronów miasto musiało uzyskać zgodę Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, bo ptaki są objęte częściową ochroną gatunkową. - Miasto uzasadniło swój wniosek tym, że gawrony przysparzają mieszkańcom problemów. Ale nad całą akcją czuwa ornitolog, który ma pilnować, żeby usuwać tylko puste gniazda. Jeśli np. zostałyby zniszczone takie, w których ptaki złożyły jaja, akcja może zostać przerwana - mówi Robert Nowakowski z RDOŚ w Rzeszowie."


Cały tekst: http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,3496 ... z2MIG4QFln