Władza twardsza niż dolomit
Marcin Sztandera
2009-02-13, ostatnia aktualizacja 2009-02-12 18:24
Skandaliczna sytuacja w powiecie opatowskim. Około 50 pracowników kopalni dolomitu straci pracę, bo firma od trzech lat nie może kupić nikomu niepotrzebnej drogi przebiegającej przez środek ich złoża.
Kopalnia Wymysłów działa koło Opatowa od prawie 40 lat. Jej teren to dziś kilkuhektarowa dziura w ziemi, maszyny, których część wymieniono w zeszłym roku, i 46 pracowników. Kruszec wydobywają z najniższego, trzeciego poziomu. W ubiegłym tygodniu władze spółki Kopalnie Dolomitu w Sandomierzu, które eksploatują też złoże koło Opatowa, poinformowały Urząd Pracy w Opatowie, że planują grupowe zwolnienia. Firma nie podała, ile dokładnie osób straci pracę, nie wyklucza jednak, że kopalnia Wymysłów zostanie zamknięta.
- To nie przez kryzys, nam on jest niestraszny, bo wydobywamy m.in. kamień do budowy dróg. Znacznie gorsi są urzędnicy. To przez nich musiałem zgłosić zapowiedź zwolnień grupowych - mówi rozżalony Longin Bokwa, prezes spółki Kopalnie Dolomitu w Sandomierzu. Szacuje, że kopalnia na obecnym terenie może pracować jeszcze przez trzy miesiące.
- Przewidywaliśmy, że tak będzie, dlatego kilka lat temu dokupiliśmy sąsiadujące z kopalnią pola, w sumie około 2 hektary. Zasobność tamtejszych złóż można eksploatować przez mniej więcej pięć lat - mówi Władysława Zimoląg, kierowniczka kopalni Wymysłów. Tłumaczy: - Niestety, teren jest zbyt wąski, żeby otworzyć nową odkrywkę. Konieczne jest poszerzenie obecnego, ale nie możemy tego zrobić, bo oba tereny oddziela szeroka na pięć metrów polna droga.
Dlatego władze kopalni w lipcu 2006 roku poprosiły starostwo powiatowe, by sprzedano im należącą do Skarbu Państwa drogę.
Wszystko szło dobrze. Samorząd na gruncie się uwłaszczył, a potem szybko doprowadził do tego, że nie był już zaliczany do kategorii drogi. - Liczyliśmy na szybki zakup, najlepiej bez przetargu, bo przecież wiadomo, że na tym terenie nikt nic nie zrobi - mówi Zimoląg.
Była przekonana, że problemów z kupnem nie będzie, bo nikt z drogi nie korzysta od lat. - W latach 70. m.in. kopalnia wybudowała równolegle biegnącą drogę utwardzoną i wszyscy z niej korzystali - tłumaczy.
Sprawdziliśmy. Rzeczywiście, po tym co na mapie jest zaznaczone jako droga, samochodem osobowym podróżować się nie da. Ma kilkaset metrów długości i przejazd jest możliwy tylko na początkowym mniej więcej 40-metrowym fragmencie bitej drogi wybudowanej w latach 70.
Władze kopalni twierdzą, że zdecydowane były zapłacić za drogę nawet trzy razy więcej, niż wynosiła jej wartość wyceniona przez biegłego.
Jednak w lutym 2008 roku rada powiatu zdecydowała, że działka zostanie sprzedana w przetargu.
- Nawet rozważaliśmy, czy nie sprzedać jej bez przetargu, ale zgłosiła się inna osoba zainteresowana. Możliwe, że to konkurent, który chce zablokować firmę pana Bokwy. Nas to nie interesuje, my musimy działać zgodnie z prawem. Nie chcieliśmy mieć CBA na karku - tłumaczy się Gustaw Saramański, wicestarosta opatowski.
Dodaje, że żal mu pracowników, ale kopalnia sama jest sobie winna. - Oprotestowali do wojewody, a potem do sądu administracyjnego naszą uchwałę o wystawieniu działki na przetarg. Wszędzie przegrali, a to odsunęło w czasie procedury - twierdzi wicestarosta. I choć ostateczny wyrok w tej sprawie zapadł ponad trzy miesiące temu, starostwo wciąż przetargu nie ogłosiło. - Na kawałku tej działki jest ciągle droga, której nie możemy sprzedać. Trzeba więc podzielić działki, a to będzie możliwe dopiero, gdy Urząd Miasta i Gminy w Opatowie opracuje plan zagospodarowania przestrzennego. Planu nie ma, jego uchwalenie nie zależy już od nas - tłumaczy wicestarosta Saramański. Uważa, że wielkiego problemu nie będzie, bo pracownicy z Wymysłowa trafią do innych kopalni, które prowadzi Bokwa.
Krystyna Kielisz, burmistrz Opatowa, informuje, że plany dla tego terenu będą gotowe za jakieś cztery, pięć miesięcy. - Ponadroczne opóźnienie jest spowodowane dostosowaniem do planów budowy obwodnicy Opatowa - tłumaczy.
Wie, w jakiej sytuacji jest kopalnia. - Może władze spółki nie zachowały się do końca w porządku, przecież nikt nie lubi protestów. Można było ten teren wydzierżawić np. na pół roku, do czasu załatwienia formalności, żeby tylko kopalnia mogła działać. Przecież tam chodzi o 50 pracowników i ich rodziny - dodaje burmistrz.
- Myśmy chcieli to wydzierżawić, ale starostwo się nie zgodziło - odpowiada Zimoląg.
Pracownicy kopalni pod koniec stycznia prośbę o pomoc wysłali do wicepremiera Waldemara Pawlaka. Odpowiedzi jeszcze nie otrzymali. - My też protestujemy, gdzie się da, w Ministerstwie Gospodarki również byliśmy. Chcemy wybrać złoże do końca, czyli mamy pracę jeszcze przez jakieś trzy miesiące. Potem pozostaną nam tylko zwolnienia - zapowiada kierownik Zimoląg.
marcin.szatndera@kielce.agora.pl
Źródło:
http://miasta.gazeta.pl/kielce/1,35255, ... lomit.html