Czego Kielce powinny uczyć się od Ostrowca?
Piotr Burda
2008-11-26, ostatnia aktualizacja 2008-11-25 20:14
Dziewięć z 12 szkół podległych starostwu ostrowieckiemu przeszło gruntowne remonty w ostatnich latach. - Szukamy pieniędzy wszędzie - mówią w tamtejszym starostwie. - Kieleccy urzędnicy powinni jechać tam na staż - twierdzi Marek Wołowiec, radny PO.
- W 2003 roku założyliśmy sobie, że zmodernizujemy budynki wszystkich szkół. Jesteśmy już blisko celu - mówi Robert Post, naczelnik wydziału rozwoju powiatu. Jednak koszty remontów i docieplenia placówek oświatowych są bardzo duże. - Dlatego szukamy pieniędzy wszędzie, aby jak najbardziej odciążyć własny budżet - tłumaczy naczelnik Post. I wylicza szkoły, w których wymieniono okna i drzwi, docieplono ściany, zmodernizowano sieć centralnego ogrzewania. Dorzuca też całkiem nowe inwestycje oświatowe, czyli trzy hale sportowe przy liceach. - Każda finansowana była przy pomocy środków zewnętrznych. Dzięki temu zawsze zostaje kilkaset tysięcy, które można przeznaczyć na chodniki czy drogi - podkreśla Post.
Ostrowieckie starostwo korzystało ze środków wojewódzkiego i powiatowego funduszu ochrony środowiska, tzw. funduszy termomodernizacyjnych (Bank Gospodarstwa Krajowego umarza 25 proc. kwoty kredytu na docieplenie szkół), Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej, z pieniędzy unijnych. - Mamy zwykle plan A, B, C i D. Jak nie udaje się z jednego źródła, to próbujemy z innego - zdradza naczelnik Post.
Przykładu z Ostrowca nie biorą Kielce. Tu zdecydowana większość inwestycji w oświacie finansowanych jest w całości z budżetu miasta. - Ja bym wysłał naszych urzędników do Ostrowca na staż - mówi Marek Wołowiec, radny PO. I podaje przykład: - Zmieniano kotłownię przy I LO im. S. Żeromskiego, przechodząc na ogrzewanie ekologiczne. Fundusz ochrony środowiska refunduje część kosztów takich inwestycji, ale nikt nawet nie złożył wniosku.
Wniosku nie złożono, bo za remont odpowiada dyrekcja szkoły, a szkoła nie może występować o zewnętrzne środki. - Tracimy dużo pieniędzy przez to, że na dyrektorów szkół scedowano sprawy, które do nich nie powinny należeć. Inwestycje, generalne remonty powinny być w gestii wydziału realizacji inwestycji - uważa radny Wołowiec.
Z zarzutami nie zgadza się Andrzej Sygut, wiceprezydent Kielc. - To jest kwestia strategii, jaką przyjęliśmy. Moglibyśmy występować o kilkaset tysięcy złotych do funduszu ochrony środowiska. Trzeba jednak pamiętać, że bierzemy z tortu, w którym dla Kielc jest określona suma. Czy nie lepiej wykorzystać te pieniądze na duży projekt, np. oczyszczalnię ścieków? - pyta. Jego zdaniem szkoły dobrze sobie radzą z remontami. - Czasem pomagają rodzice, więc koszty są mniejsze. Szkołom dajemy spore pieniądze, czasem dokładamy w środku roku. W ten sposób doszliśmy już daleko. Za dwa lata odnowimy wszystkie nasze szkoły - zapewnia wiceprezydent.
W Kielcach gruntownego remontu wymaga około 30 budynków szkół podstawowych i ponadgimnazjalnych. Dochodzi do tego jeszcze około 10 przedszkoli. W ostatnich latach remontu doczekało się około 12 placówek.
Strategia sprzed dwóch lat
- W tzw. projekcie termomodernizacyjnym mamy wytypowanych do remontu około 60 obiektów. Jeżeli będziemy remontować cztery rocznie, to efekt końcowy osiągniemy za 15 lat. Jestem przeciwnikiem realizacji tego przedsięwzięcia przez tak długi czas. Liczymy na jakiekolwiek wsparcie zewnętrzne takiego działania. Możliwe jest wsparcie rządowe, regulacje prawne partnerstwa publicznoprywatnego, pomoc Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz wsparcie unijne - mówi Wojciech Lubawski, prezydent Kielc.
"Reaktywacja termomodernizacji", "Gazeta Wyborcza" Kielce, 18 grudnia 2006 r.
Źródło:
http://miasta.gazeta.pl/kielce/1,35255, ... owca_.html