http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,11797625,Rewolucja_na_osiedlach__Precz_z_kolorystyczna_szpetota_.html pisze:Rewolucja na osiedlach. Precz z kolorystyczną szpetotą!
W całym kraju rozprzestrzenia się poważna epidemia... - Z niewyjaśnionych przyczyn do elewacji ogromnej części polskich blokowisk dostaje się bakteria, która powoduje rozmaite estetyczne infekcje - twierdzi L.U.C, autor akcji Pospolite Ruszenie. Jej orędownicy rozjechali się już po Polsce, trafiając do Warszawy, Katowic i Krakowa. Wypowiadają wojnę kolorystycznemu wirusowi.
Akcja Pospolite Ruszenie narodziła się we Wrocławiu w zeszłym roku. Pomysłodawcą jest, początkowo działający niezależnie na rzecz estetyki przestrzeni miejskiej, wrocławski muzyk i performer, nagrodzony Paszportem "Polityki", Łukasz Rostkowski, pseudonim L.U.C. Nie jest to jego pierwszy społeczny happening. Już wcześniej wraz z raperem abradAbem obnażał absurdy panujące w polskich urzędach pocztowych.
Nowa akcja ma zamienić się w ogólnopolski sprzeciw wobec szpetoty kolorystycznej blokowisk i w ogóle zwrócić uwagę ludzi na jakość przestrzeni publicznych w naszych miastach. Stąd też buńczuczna nazwa całego przedsięwzięcia - Pospolite Ruszenie. Na jej stronę internetową można przesyłać zdjęcia kuriozalnych dekoracji bloków z wielkiej płyty, ale też dla równowagi zamieszczać fotografie rozwiązań godnych polecenia. Na start L.U.C i Sokół przygotowali wspólny singiel, który stał się hymnem projektu.
"Z miasta miłości do każdego grodu, zwaśnionych mości obojga narodów (...) Pokolenie remontów. Żyję zmianami, wszystko w toku. (...) Orliki są, zatem do bloków. (...) Cudo, na ulicach miasta. Rewolucja w końcu czyny, a nie hasła!" - nawołują obaj w teledysku promującym ich miejską krucjatę.
Odpryski tej akcji - za sprawą projektu " Odśwież swój blok", za którym stoi grupa reFresh, realizowanego w ramach festiwalu sztuk wizualnych Grolsch ArtBoom Festival (organizowanego przez Krakowskie Biuro Festiwalowe) - trafiły do Krakowa. Całość podzielono na dwa etapy. Pierwszy to konkurs, w którym wyłoniony zostanie zwycięski blok przeznaczony do odnowienia, drugi to wykonanie projektu graficznego specjalnie dla wybranego budynku. Konkurs adresowany do krakowskich spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych ma zwrócić uwagę na problem estetyki krakowskich blokowisk.
Kolorowy trąd w rozmiarze XXL
Pierwszy blok w technologii wielkopłytowej powstał w naszym kraju w 1957 roku na warszawskich Jelonkach. Zmierzch tej formy budownictwa ogłoszono jednak już po niespełna 40 latach, gdy na rzeszowskim osiedlu Nowe Miasto urwała się płyta elewacyjna z wieżowca i uszkodziła kilka balkonów.
W większości do dziś budynki z prefabrykatów trzymają się jednak mocno, ale należałoby je modernizować. Ich trwałości dowodzą przykłady: trzęsienie ziemi, do jakiego doszło w 1977 roku w Rumunii, zniszczyło około 35 tys. budynków w całym kraju, w tym 33 duże historyczne budynki w samym Bukareszcie. Ocalały wówczas właśnie budynki z prefabrykatów. Z kolei w 1995 roku nie rozsypał się gdański wieżowiec, w którym doszło do wybuchu gazu. To jednak nie rozwiązuje problemu ich złego stanu estetycznego.
Podczas gdy w Niemczech wyburza się już całe osiedla z lat 60., a w Holandii czy Danii wdraża kompleksowe programy humanizacji blokowisk, w Polsce, gdzie w domach z wielkiej płyty żyje nadal około 12 milionów ludzi, osiedla w wielu miejscach pozostają niemal nietknięte od czasu ich wybudowania. Przy obecnym tempie budowy (nieco ponad 100 tys. mieszkań rocznie) zastąpienie wielkiej płyty nowymi lokalami zajęłoby 40 lat! Tymczasem trwałość budynków z prefabrykatów obliczono zaledwie na 50-60 lat. Pierwsze z nich powstały pod koniec lat 50., nietrudno więc obliczyć, że zbliżamy się do kresu ich użytkowej wytrzymałości. Co dalej? Nie do końca wiadomo. Choć większość ekspertów uspokaja, że wielkopłytowe budownictwo może postać w niezłej kondycji jeszcze dobrych kilkadziesiąt lat, to jednak coś zrobić trzeba, aby mieszkający w nich ludzie nie czuli się jak obywatele trzeciego świata.
Jak zatem rewitalizować blokowiska, które jeszcze nadają się do zamieszkiwania? To pokazali Niemcy. Ich wzór zakłada wzbogacenie domów o małą architekturę, dobudowę zewnętrznych wind, loggii, balkonów, szklanych łączników, przebudowę dachów na dwuspadowe, łączenie małych lokali. Puste przestrzenie między domami można obsadzić drzewami i krzewami, postawić latarnie, urządzić place zabaw dla dzieci, a nawet oczka wodne. Można też rozbić monokulturę wielkiej płyty, stawiając między starymi budynkami nowe - z cegły. Gdyby jednak polskie spółdzielnie chciały kompleksowo modernizować swoje budynki z wielkiej płyty, musiałyby wydać na to łącznie około 10 mld zł. Tych pieniędzy nie ma.
Choć takie miejsca jak Tychy, gdzie śródmieście podzielone jest między 23 osiedla, to w naszym kraju ewenement, wielka płyta występuje niemal we wszystkich częściach kraju. Problem z jej modernizacją mają więc wszyscy. W Warszawie bloki zajmują jedną trzecią powierzchni. W Krakowie także ich nie brakuje, ale możliwości transformowania wielkiej płyty są ograniczone. Pomysł na humanizację blokowisk jednak jest. Bardziej przyjazne oblicze mają nadać tym budynkom kolorowe malowidła. Ludzie nie widzą szarości i bloki już tak nie straszą... Czy jednak na pewno?
Performer L.U.C zdiagnozował to zjawisko po swojemu: "kolorowy trąd", "toczeń rumieniasty", "wyprysk zielonkawy", "świerzb błękitny", "łojotoki skośne", "wągier szary i różowe ropnie". - W całym kraju rozprzestrzenia się poważna epidemia skórna - twierdzi artysta. - Z niewyjaśnionych przyczyn do elewacji ogromnej części polskich blokowisk dostaje się bakteria, która powoduje rozmaite infekcje estetyczne.
Zaspa na nowo odkryta
O krok dalej udało się pójść na gdańskim osiedlu Zaspa, które dziś wskazywane jest jako przykład dobrze przeprowadzonej humanizacji poprzez sztukę. Wzniesione w latach 70. jest sypialnią dla 40 tys. osób. Szczęśliwie od 20 lat działa tam jedna z najprężniejszych trójmiejskich instytucji kultury - klub Palma, który w ubiegłym roku zorganizował trzecią edycję Festiwalu Malarstwa Monumentalnego "Monumental Art". Jego celem jest stworzenie na Zaspie największej plenerowej kolekcji sztuki wielkoformatowej w Europie. W ubiegłym roku do 25 zrealizowanych tam prac dołączyło kolejnych pięć, wykonanych przez artystów z Włoch, Brazylii, ze Szwecji i z Polski. W sumie w ciągu zaledwie dziesięciu dni malowidła powstały tam na ponad 1900 metrach kwadratowych powierzchni. To przemawia do wyobraźni, podobnie jak fakt, że aby wykonać jedno dzieło na bloku sięgającym 36 metrów, trzeba zbudować rusztowanie składające się z szesnastu poziomów. Dla większości artystów, szczególnie dla tych, którzy nie mieli wcześniej okazji, by tworzyć w takich warunkach, jest to szczególne wyzwanie zarówno artystyczne, jak i techniczne. Efekty ich pracy są jednak oszałamiające. Nic dziwnego, że choć Zaspa oddalona jest od gdańskiej starówki czy sopockiego molo, coraz więcej turystów decyduje się na włączenie osiedla do programu zwiedzania miasta.
Kraków też może poszczycić się przykładami dzieł sztuki w rozmiarze XXL, choć tych na blokach jest ich znacznie mniej niż w Gdańsku. Najciekawszym przykładem jest ten, który w 2008 roku powstał na bloku przy ul. Marii Jaremy na osiedlu Azory. Reprodukcja dzieła artystki ma około 10 metrów szerokości i 30 metrów wysokości. Ale tego typu działania skupione na poprawie estetyki blokowisk to w naszym mieście nadal rzadkość.
Mieszkańcy blokowisk, którzy przez lata czekają na ocieplenie ścian z wielkiej płyty, widząc swoje bloki po założeniu izolacji na nowo otynkowane i pomalowane, często łapią się za głowy. Bo najczęściej każdy budynek wygląda inaczej, według gustu władz spółdzielni. Nierzadko kolory sąsiadujących bloków gryzą się ze sobą. Bywa i tak, że obok pomalowanego w kropki stoi inny - cały w paski.
Wolę abstrakcję...
Manuela Dąbkowska, fotografik, absolwentka Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, malowidła na blokach z wielkiej płyty wybrała na temat swojego dyplomu. Podkreśla, że tak jak różne są osobowości mieszkańców tych budynków, tak różne są zdania na temat "upiększania" blokowisk. To, co ją samą zaintrygowało, to używanie praktycznie jednej estetycznej matrycy, w jaką wtłacza się wszystkich tych ludzi, niezależnie od ich indywidualnych cech i charakterów. Popularne są motywy kwieciste, ale także biedronki, słońce, tęcza czy góry. Dosłowność wielu tych malowideł ją przeraża. - Właśnie dlatego znacznie bardziej wolę wzory abstrakcyjne, które każdy może interpretować na swój sposób - mówi artystka w rozmowie z "Gazetą". Jak sama zdradza, w blokowiskach zainteresował ją niezwykły sposób ich ozdabiania i malowania. Na warsztat wzięła więc 10 budynków rozrzuconych po całym kraju. Dopiero po ich sfotografowaniu i późniejszym złożeniu zdjęć w komputerze można było zobaczyć je w całej wielkoformatowej okazałości. Efekt nierzadko był porażający. Wystawę fotografii, stanowiąca część pracy dyplomowej Dąbkowskiej, zaprezentowano w Café Dym w Krakowie.
- Jeden z bloków z wymalowanym słońcem był kiedyś moim domem, w którym się wychowałam i przeżyłam 21 lat. Ta praca ma więc charakter autoportretu. Żeby to podkreślić, umieściłam siebie w jednym z okien swojego dawnego mieszkania. Ponieważ znam to miejsce bardzo dobrze, czułam się kompetentna do wypowiedzenia się na jego temat - mówi Dąbkowska.
Jej zdjęcia, prezentowane wielokrotnie na różnych wystawach oraz publikowane w magazynach architektonicznych po raz pierwszy pokazały, jak przebiega polska humanizacja blokowisk. Problemem zainteresowali się kolejni performerzy, w tym L.U.C, a za nim krakowska grupa reFresh, która chce pokazać, że modernizację blokowisk można zacząć po prostu od umiejętnego odświeżenia budynków. Magdalena Serwin z reFresh, koordynatorka krakowskiego projektu "Odśwież swój blok", tłumaczy, czym jest ich akcja.
- To głos ludzi, którzy chcą wnieść w szare osiedla trochę radości, głos tych, którzy zastanawiają się nad przestrzenią, w której sami na co dzień się poruszają; to w końcu manifest przeciwko obojętności wobec malowania osiedli w myśl zasady, że nawet najgorszy kolor jest lepszy od komunistycznej szarości. Poprzez swoje działania chcemy pokazać, że tym samym nakładem pracy, z odrobiną kreatywności i zaangażowania mieszkańców, można zmienić rzeczywistość, która nas otacza - mówi Serwin. Swoją grupę nazywa chorągwią Pospolitego Ruszenia, które na Dolnym Śląsku zapoczątkował już L.U.C.