Rewitalizacja Środmieścia Kielc - ul. Kaczyńskiego
On zablokował budowę ul. Lecha Kaczyńskiego
artykuł z dnia 2010-07-08
Nieoczekiwana przeszkoda w remoncie śródmieścia. Co najmniej o miesiąc przedłuży się budowa ul. Lecha Kaczyńskiego, która ma odciążyć ruch po zamknięciu Rynku. Właściciel jednej nieruchomości nie wpuszcza na nią drogowców, energetyków ani wodociągów.
Energetycy z ZEORK, pracownicy Wodociągów Kieleckich, Miejskiego Zarządu Dróg i wykonawca Zakład Instalacji Sanitarnych od kilku dni próbują rozebrać kwiaciarnię przy ulicy Warszawskiej i rozpocząć budowę przebicia ul. Lecha Kaczyńskiego do placu Św.Wojciecha. Bezskutecznie. Inwestycję blokuje Wojciech Zatorski, syn i pełnomocnik właścicielki kamienicy przy ul. Warszawskiej 8. Kamienica i podwórko wyglądają jak forteca. Czarna brama pokryta całkowicie blachą, na ścianach dwie kamery. Oprócz niej dostępu do podwórka blokuje budka kwiaciarni. A to właśnie tędy ma przebiegać ul. Lecha Kaczyńskiego, równoległa do al. IX Wieków Kielc, która ma ułatwić ruch wokół śródmieścia po zamknięciu Rynku.
W środę kwiaciarka oddała MZD klucze do pawilonu. Ale co z tego, skoro wciąż jest tam prąd pod napięciem i woda pod ciśnieniem. Liczniki prądu są na ścianie kamienicy Zatorskiego, zawory wody również na terenie jego posesji, a on nie wpuszcza tam nikogo.
Ostatni raz budowlańcy próbowali wejść na posesję we wtorek. - Chcieli się do mnie normalnie wepchnąć, jak tak można - oburza się Zatorski.
- Nie było żadnej przepychanki, zamknął nam przed nosem furtkę i tyle. Na siłę sami nie będziemy wchodzić - mówi Henryk Fałdziński, wiceprezes ZIS. Przyznaje, że przez upór Zatorskiego robota stoi. - Usłyszeliśmy, że dopóki nie będą uregulowane sprawy prawne nie wpuści nikogo. Będziemy musieli z policją chyba wchodzić - komentuje.
- Wojciech Zatorski nie wyraził zgody na wejście naszych pracowników na jego posesję. Spółka uruchomiła procedury, które mają umożliwić uzyskanie zgody na dostęp do niej - informuje Anna Szcześniak, rzeczniczka PGE ZEORK Dystrybucja w Skarżysku. Zapowiada, że wykorzystają do tego środki prawne.
W kropce jest MZD. - Działkę przejęliśmy zgodnie z prawem. Nawet jeśli wpłynęłoby odwołanie właściciela do sądu administracyjnego nie wstrzymuje to budowy, bo mamy rygor natychmiastowej wykonalności - mówi Monika Czekaj z MZD. Ponieważ Zatorski nie wpuścił robotników, urzędnicy wysłali do niego wezwanie do wydania nieruchomości. Ale ten może się od niego odwołać, a Zatorski już zapowiada, że tak zrobi.
- Trzeba będzie wtedy występować do prezydenta miasta o wszczęcie postępowania egzekucyjnego - mówi Czekaj. Oznacza to, że inwestycja przedłuży się co najmniej o miesiąc. Wtedy na posesję rodziny Zatorskich będzie można wejść siłą.
Skąd ten upór? - Ja przez osiem lat pisałem pisma do ZEORK z prośbami o zrobienie porządku z ich instalacjami, ale oni je ignorowali. Przewody elektryczne w jednym miejscu tak idą, że nie można otworzyć okna. Są tak blisko siebie, że jak siada gołąb, może spowodować zwarcie. Pisałem, albo zabierają te instalacje, albo niech płacą za korzystanie z mojej nieruchomości. I nic. A teraz przysyłają mi pismo, że w ciągu pięciu dni mam udostępnić skrzynkę, żeby mogli odciąć prąd. To kpina! Niech czekają osiem lat na odpowiedź, tak jak ja - mówi Zatorski.
Z kolei władzom miasta zarzuca, że wciąż nie wie, ile dostanie odszkodowania za zajęty przez drogę teren ani gdzie dokładnie będzie przebiegać granica pasa drogowego.
Faktycznie, MZD przesunęło termin wyceny jego nieruchomości z wiosny tego roku na koniec pierwszego kwartału przyszłego roku. Musi wyjaśnić skąd wzięły się różnice w zapisach ksiąg wieczystych, a dokumentach posiadanych przed urząd miasta.
- Ja się tak nie dam traktować, będę walczył do końca - zapowiada kielczanin.
To nie pierwszy jego protest w obronie swojej nieruchomości. W lipcu 2009 r. przez tydzień pikietował wjazd do sąsiedniego budynku TP SA, domagając się opłaty za korzystanie z jego nieruchomości. A w marcu 2009 r. nie wpuścił geodetów, bo - jego zdaniem - próbowali dokonać pomiarów bezprawnie. Wtedy rację przyznał Zatorskiemu urząd wojewódzki, zarzucając miastu łamanie przepisów.
http://kielce.gazeta.pl/kielce/1,35255, ... kiego.html
artykuł z dnia 2010-07-08
Nieoczekiwana przeszkoda w remoncie śródmieścia. Co najmniej o miesiąc przedłuży się budowa ul. Lecha Kaczyńskiego, która ma odciążyć ruch po zamknięciu Rynku. Właściciel jednej nieruchomości nie wpuszcza na nią drogowców, energetyków ani wodociągów.
Energetycy z ZEORK, pracownicy Wodociągów Kieleckich, Miejskiego Zarządu Dróg i wykonawca Zakład Instalacji Sanitarnych od kilku dni próbują rozebrać kwiaciarnię przy ulicy Warszawskiej i rozpocząć budowę przebicia ul. Lecha Kaczyńskiego do placu Św.Wojciecha. Bezskutecznie. Inwestycję blokuje Wojciech Zatorski, syn i pełnomocnik właścicielki kamienicy przy ul. Warszawskiej 8. Kamienica i podwórko wyglądają jak forteca. Czarna brama pokryta całkowicie blachą, na ścianach dwie kamery. Oprócz niej dostępu do podwórka blokuje budka kwiaciarni. A to właśnie tędy ma przebiegać ul. Lecha Kaczyńskiego, równoległa do al. IX Wieków Kielc, która ma ułatwić ruch wokół śródmieścia po zamknięciu Rynku.
W środę kwiaciarka oddała MZD klucze do pawilonu. Ale co z tego, skoro wciąż jest tam prąd pod napięciem i woda pod ciśnieniem. Liczniki prądu są na ścianie kamienicy Zatorskiego, zawory wody również na terenie jego posesji, a on nie wpuszcza tam nikogo.
Ostatni raz budowlańcy próbowali wejść na posesję we wtorek. - Chcieli się do mnie normalnie wepchnąć, jak tak można - oburza się Zatorski.
- Nie było żadnej przepychanki, zamknął nam przed nosem furtkę i tyle. Na siłę sami nie będziemy wchodzić - mówi Henryk Fałdziński, wiceprezes ZIS. Przyznaje, że przez upór Zatorskiego robota stoi. - Usłyszeliśmy, że dopóki nie będą uregulowane sprawy prawne nie wpuści nikogo. Będziemy musieli z policją chyba wchodzić - komentuje.
- Wojciech Zatorski nie wyraził zgody na wejście naszych pracowników na jego posesję. Spółka uruchomiła procedury, które mają umożliwić uzyskanie zgody na dostęp do niej - informuje Anna Szcześniak, rzeczniczka PGE ZEORK Dystrybucja w Skarżysku. Zapowiada, że wykorzystają do tego środki prawne.
W kropce jest MZD. - Działkę przejęliśmy zgodnie z prawem. Nawet jeśli wpłynęłoby odwołanie właściciela do sądu administracyjnego nie wstrzymuje to budowy, bo mamy rygor natychmiastowej wykonalności - mówi Monika Czekaj z MZD. Ponieważ Zatorski nie wpuścił robotników, urzędnicy wysłali do niego wezwanie do wydania nieruchomości. Ale ten może się od niego odwołać, a Zatorski już zapowiada, że tak zrobi.
- Trzeba będzie wtedy występować do prezydenta miasta o wszczęcie postępowania egzekucyjnego - mówi Czekaj. Oznacza to, że inwestycja przedłuży się co najmniej o miesiąc. Wtedy na posesję rodziny Zatorskich będzie można wejść siłą.
Skąd ten upór? - Ja przez osiem lat pisałem pisma do ZEORK z prośbami o zrobienie porządku z ich instalacjami, ale oni je ignorowali. Przewody elektryczne w jednym miejscu tak idą, że nie można otworzyć okna. Są tak blisko siebie, że jak siada gołąb, może spowodować zwarcie. Pisałem, albo zabierają te instalacje, albo niech płacą za korzystanie z mojej nieruchomości. I nic. A teraz przysyłają mi pismo, że w ciągu pięciu dni mam udostępnić skrzynkę, żeby mogli odciąć prąd. To kpina! Niech czekają osiem lat na odpowiedź, tak jak ja - mówi Zatorski.
Z kolei władzom miasta zarzuca, że wciąż nie wie, ile dostanie odszkodowania za zajęty przez drogę teren ani gdzie dokładnie będzie przebiegać granica pasa drogowego.
Faktycznie, MZD przesunęło termin wyceny jego nieruchomości z wiosny tego roku na koniec pierwszego kwartału przyszłego roku. Musi wyjaśnić skąd wzięły się różnice w zapisach ksiąg wieczystych, a dokumentach posiadanych przed urząd miasta.
- Ja się tak nie dam traktować, będę walczył do końca - zapowiada kielczanin.
To nie pierwszy jego protest w obronie swojej nieruchomości. W lipcu 2009 r. przez tydzień pikietował wjazd do sąsiedniego budynku TP SA, domagając się opłaty za korzystanie z jego nieruchomości. A w marcu 2009 r. nie wpuścił geodetów, bo - jego zdaniem - próbowali dokonać pomiarów bezprawnie. Wtedy rację przyznał Zatorskiemu urząd wojewódzki, zarzucając miastu łamanie przepisów.
http://kielce.gazeta.pl/kielce/1,35255, ... kiego.html
Ostatnio zmieniony 8 grudnia 2010, o 12:23 przez Geodeta, łącznie zmieniany 1 raz.
- Adasiek CK
- Ranga: Inspektor nadzoru ;)
- Posty: 1141
- Rejestracja: 4 stycznia 2008, o 03:03
- Lokalizacja: Kielce <-> Warszawa
- andrzeej
- Ranga: Inspektor nadzoru ;)
- Posty: 1786
- Rejestracja: 12 maja 2009, o 12:34
- Lokalizacja: KOM
Wcale mu się nie dziwię. Jestem w stanie zrozumieć wywłaszczenie terenu lub nieruchomości, która znajduje się na trasie strategicznej inwestycji - drogi ekspresowej czy autostrady. Jednak niepojęte jest dla mnie stosowanie takich metod wobec właściciela nieruchomości w centrum miasta, w miejscu w którym ulica nie jest niezbędna - mało tego, ta ulica powstaje po to, żeby zastąpić inną ulicę która już istnieje i łączy te same miejsca!
- Adasiek CK
- Ranga: Inspektor nadzoru ;)
- Posty: 1141
- Rejestracja: 4 stycznia 2008, o 03:03
- Lokalizacja: Kielce <-> Warszawa
- gaki majster
- Ranga: Kierownik budowy ;)
- Posty: 558
- Rejestracja: 12 września 2007, o 20:36
- Lokalizacja: teraz:Zamość/Kielce
- Kontakt:
- Adasiek CK
- Ranga: Inspektor nadzoru ;)
- Posty: 1141
- Rejestracja: 4 stycznia 2008, o 03:03
- Lokalizacja: Kielce <-> Warszawa
Wojna o posesję na ulicy Warszawskiej w Kielcach. Palnikiem bronił swojej działki (zdjęcia, video, nowe fakty)
Agata KOWALCZYK
Palnik gazowy do rozpruwania metalu i lawetę do wywiezienia samochodu zamówiono na środową akcje przejęcia działki w centrum Kielc. Jest ona potrzebna pod budowę ulicy prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Właściciele nie chcieli oddać ziemi, to miasto wzięto ją siłą, w asyście policji i Straży Miejskiej.
Właściciele, choć nie odbierali pism z urzędu wiedzieli o planowanej akcji przejęcia działki. Ich przedstawiciel, zanim pojawili się urzędnicy zabarykadował się za metalową bramą. Ustawił od strony posesji terenowy samochód, metalowe przęsła starego ogrodzenia i brudną flagę biało czerwoną. Przyniósł drabinę, na którą wszedł i obserwował co się dzieje na ulicy Warszawskiej. Zaopatrzył się także w łopatę. Dziennikarzy, którzy zaglądali przez ogrodzenie czy robili zdjęcia obrzucał pigułami.
Pracownicy Zakładu Instalacji Sanitarnych, który budują nową ulicę otrzymali zadanie sforsowania ogrodzenia. Zapatrzeni w dwa palniki i butle z gazem przystąpili do cięcia bramy. – Mamy dwa urządzenia, ponieważ obawiamy się, że pan będzie utrudniał pracę. Będziemy się przenosić z miejsca na miejsce i mężczyzna nie da rady przeszkadzać w kilku punktach jednocześnie – informuje Grażyna Świderska, współwłaścicielka Zakładu Instalacji Sanitarnych w Kielcach.
Pierwsze przęsło poszło
Obawy potwierdziły się. Mężczyzna obrzucał pracowników śniegiem i rękami zasłaniał miejsce, gdzie próbowali przecinać bramę. Włożył dłoń w płomień palnika i poparzył się.
Jego zabiegi nic nie dały, po 10 minutach pierwsze przęsło bramy zostało odcięte. Mężczyzna przestał przeszkadzać w cięciu ogrodzenia i szybko zostało rozebrane. Ale to nie był koniec akcji.
Wjazdu na działkę broniło terenowe auto. Właściciel odmówił usunięcia samochodu, stanął przed nim i bronił dostępu do działki. I wykrzykiwał: Bandyci i złodzieje napadli mnie w biały dzień.
Mężczyzna, który jest synem jednej ze współwłaścicielek stwierdził, że urzędnicy nie mieli prawa przeprowadzić egzekucji, ponieważ żaden z właścicieli nie otrzymał pisma informującego o niej. – To jest moja działka, chcą mi dać za nią grosze, a droga tu nie jest potrzebna – mówił. - Nie macie prawa mi jej zabrać, bo odwołania nie są jeszcze rozpatrzone. Decyzja nie jest prawomocna.
-Decyzja jest prawomocna, ma klauzule natychmiastowej wykonalności. Właściciele mogą się odwoływać, ale to nie wstrzymuje egzekucji – tłumaczył Filip Pietrzyk, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej.
Błąd w nazwisku
Mężczyzna w końcu zażądał pokazania pism pozwalających na egzekucję. Wówczas dopatrzył się szansy na przesunięcie jej. W nazwisku właścicieli dopatrzył się błędu, zamiast „o” wpisano „ó”.
- Takie literówki nie wpływają na ważność dokumentu i wstrzymanie egzekucji. Decydujący jest adres działki, a on jest dobry. Gdy pismo zostało odebrane w terminie, to właściciele mogliby wystąpić o poprawienie nazwiska, które w takiej formie jest w ewidencji gruntów. Bez względu na tę sprawę już dawno powinni zażądać poprawy- tłumaczył dyrektor.
W końcu przyjechała laweta, ale mężczyzna dalej bronił dostępu do samochodu. Policjanci czterokrotnie usiłowali przekonać go do odejścia na bok albo zabrania samochodu. Nie udało się. Dopiero po kolejnej rozmowie z urzędnikami zrezygnował z protestu. Zgodził się przedstawić auto. Na działkę natychmiast wjechały dwa samochody firmy budowlanej, a pracownicy przystąpili do badania gruntu.
Będzie nowa brama
- Doszliśmy do porozumienia z panem. Dostał zgodę na postawnie auta na działce, ale w innym miejscu. Obiecaliśmy, że jeszcze dzisiaj pracownicy postawią nowe ogrodzenie, aby obce osoby nie miały dostępu do podwórka kamienicy. Klucze będzie miał inwestor. Mam nadzieję, że sprawa jest zakończona a budowa ulicy będzie mogła być kontynuowana – przyznał dyrektor.
Widownia, która towarzyszyła akcji podzielona się w opiniach. Jedni krzyczeli, że „chłop ma prawo bronić swojego”, „a może patron ulicy mu się nie podoba”.
Druga grupa komentowała: „ I po co to wszystko było. Tylko naraził podatników na koszty. Jakby każdy tak robił, to żadna ulica nie powstałaby w mieście”.
http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/ar ... /685169670
Agata KOWALCZYK
Palnik gazowy do rozpruwania metalu i lawetę do wywiezienia samochodu zamówiono na środową akcje przejęcia działki w centrum Kielc. Jest ona potrzebna pod budowę ulicy prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Właściciele nie chcieli oddać ziemi, to miasto wzięto ją siłą, w asyście policji i Straży Miejskiej.
Właściciele, choć nie odbierali pism z urzędu wiedzieli o planowanej akcji przejęcia działki. Ich przedstawiciel, zanim pojawili się urzędnicy zabarykadował się za metalową bramą. Ustawił od strony posesji terenowy samochód, metalowe przęsła starego ogrodzenia i brudną flagę biało czerwoną. Przyniósł drabinę, na którą wszedł i obserwował co się dzieje na ulicy Warszawskiej. Zaopatrzył się także w łopatę. Dziennikarzy, którzy zaglądali przez ogrodzenie czy robili zdjęcia obrzucał pigułami.
Pracownicy Zakładu Instalacji Sanitarnych, który budują nową ulicę otrzymali zadanie sforsowania ogrodzenia. Zapatrzeni w dwa palniki i butle z gazem przystąpili do cięcia bramy. – Mamy dwa urządzenia, ponieważ obawiamy się, że pan będzie utrudniał pracę. Będziemy się przenosić z miejsca na miejsce i mężczyzna nie da rady przeszkadzać w kilku punktach jednocześnie – informuje Grażyna Świderska, współwłaścicielka Zakładu Instalacji Sanitarnych w Kielcach.
Pierwsze przęsło poszło
Obawy potwierdziły się. Mężczyzna obrzucał pracowników śniegiem i rękami zasłaniał miejsce, gdzie próbowali przecinać bramę. Włożył dłoń w płomień palnika i poparzył się.
Jego zabiegi nic nie dały, po 10 minutach pierwsze przęsło bramy zostało odcięte. Mężczyzna przestał przeszkadzać w cięciu ogrodzenia i szybko zostało rozebrane. Ale to nie był koniec akcji.
Wjazdu na działkę broniło terenowe auto. Właściciel odmówił usunięcia samochodu, stanął przed nim i bronił dostępu do działki. I wykrzykiwał: Bandyci i złodzieje napadli mnie w biały dzień.
Mężczyzna, który jest synem jednej ze współwłaścicielek stwierdził, że urzędnicy nie mieli prawa przeprowadzić egzekucji, ponieważ żaden z właścicieli nie otrzymał pisma informującego o niej. – To jest moja działka, chcą mi dać za nią grosze, a droga tu nie jest potrzebna – mówił. - Nie macie prawa mi jej zabrać, bo odwołania nie są jeszcze rozpatrzone. Decyzja nie jest prawomocna.
-Decyzja jest prawomocna, ma klauzule natychmiastowej wykonalności. Właściciele mogą się odwoływać, ale to nie wstrzymuje egzekucji – tłumaczył Filip Pietrzyk, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej.
Błąd w nazwisku
Mężczyzna w końcu zażądał pokazania pism pozwalających na egzekucję. Wówczas dopatrzył się szansy na przesunięcie jej. W nazwisku właścicieli dopatrzył się błędu, zamiast „o” wpisano „ó”.
- Takie literówki nie wpływają na ważność dokumentu i wstrzymanie egzekucji. Decydujący jest adres działki, a on jest dobry. Gdy pismo zostało odebrane w terminie, to właściciele mogliby wystąpić o poprawienie nazwiska, które w takiej formie jest w ewidencji gruntów. Bez względu na tę sprawę już dawno powinni zażądać poprawy- tłumaczył dyrektor.
W końcu przyjechała laweta, ale mężczyzna dalej bronił dostępu do samochodu. Policjanci czterokrotnie usiłowali przekonać go do odejścia na bok albo zabrania samochodu. Nie udało się. Dopiero po kolejnej rozmowie z urzędnikami zrezygnował z protestu. Zgodził się przedstawić auto. Na działkę natychmiast wjechały dwa samochody firmy budowlanej, a pracownicy przystąpili do badania gruntu.
Będzie nowa brama
- Doszliśmy do porozumienia z panem. Dostał zgodę na postawnie auta na działce, ale w innym miejscu. Obiecaliśmy, że jeszcze dzisiaj pracownicy postawią nowe ogrodzenie, aby obce osoby nie miały dostępu do podwórka kamienicy. Klucze będzie miał inwestor. Mam nadzieję, że sprawa jest zakończona a budowa ulicy będzie mogła być kontynuowana – przyznał dyrektor.
Widownia, która towarzyszyła akcji podzielona się w opiniach. Jedni krzyczeli, że „chłop ma prawo bronić swojego”, „a może patron ulicy mu się nie podoba”.
Druga grupa komentowała: „ I po co to wszystko było. Tylko naraził podatników na koszty. Jakby każdy tak robił, to żadna ulica nie powstałaby w mieście”.
http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/ar ... /685169670