Rynek mieszkaniowy w Polsce

Dla tych, którzy urządzają, remontują i nie tylko.

Moderatorzy: sueno, Sirek1

Awatar użytkownika
pawel_ŚLV
Posty: 300
Rejestracja: 14 marca 2008, o 22:44
Lokalizacja: Kielce\Skarżysko
Kontakt:

Post autor: pawel_ŚLV » 20 maja 2009, o 16:48

Kto dyktuje ceny nieruchomości?

Kto dyktuje ceny nieruchomości? Teoretycznie odpowiedź powinna brzmieć: klient. Czy jednak pojawiające się w mediach informacje o średnich cenach to nie efekt oczekiwań klientów, a ogłoszeń wystawianych przez pośredników nieruchomości? Czy w takim przypadku wciąż można mówić o jakichkolwiek średnich cenach i wykorzystywać je w analizach?

Ceny mieszkań od kilku miesięcy nieprzerwanie idą w dół. Patrząc na rozwój sytuacji na rynku pracy, a przede wszystkim na coraz większą niechęć banków do udzielania kredytów hipotecznych, można stwierdzić, że spadki będą trwać jeszcze wiele miesięcy. Czy to jednak możliwe, że nie widzimy pełnego obrazu sytuacji, tylko cały czas obserwujemy wirtualną rzeczywistość serwowaną nam przez agencje pośrednictwa nieruchomości? Jak się bowiem okazuje, większość informacji o cenach ofertowych powstaje na podstawie ogłoszeń dodawanych nie przez samych klientów, a przez agentów nieruchomości!

Polski rynek nieruchomości jest bardzo młody. Można powiedzieć, że rozwinął się w pełni dopiero po 2004 roku. Do tego momentu tylko nieliczni zaciągali kredyty hipoteczne, trudno też mówić o historii, na podstawie której można by wskazać rynkowe trendy. O ile na dojrzałych rynkach analizą rynku nieruchomości zajmują się, poza największymi bankami, wyspecjalizowane firmy lub agencje rządowe, tak w Polsce nawet Komisja Nadzoru Finansowego, oceniając polski rynek nieruchomości, musi korzystać z nieaudytowanych danych jednego z doradców finansowych. Okazuje się bowiem, że w naszym kraju nikt nie publikuje zbiorczych danych na temat cen transakcyjnych obejmujących przynajmniej większość rynku. To, co pojawia się w mediach, to średnia cena ofertowa, ustalana w przeważającej większości nie przez klientów, a przez... agencje nieruchomości. To one dyktują ceny, które następnie pojawiają się w mediach.

Bezkrytyczne powielanie cen marzeń

Media podają swoim czytelnikom przede wszystkim ceny ofertowe, które reprezentują cenę marzeń sprzedającego i które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. To nie jedyny zarzut w stosunku do tak prezentowanych danych. Kolejnym mankamentem jest fakt istotnych różnic w cenach podawanych przez poszczególne serwisy. Czy to możliwe, żeby w tym samym mieście średnia cena ofertowa różniła się w tym samym miesiącu o 9 procent? Wydawałoby się, że średnia cena, to cena średnia. A jednak. Nawet takie różnice występują w przypadku cen podawanych przez dwa najaktywniejsze portale ogłoszeniowe. Co ciekawe, współpracują one też z największymi doradcami finansowymi. Pikanterii dodaje fakt, że różnica pomiędzy średnią ceną ofertową a transakcyjną dla klientów jednego z nich w marcu wynosiła blisko 20 procent. Chociaż tak duża różnica to między innymi wynik stosowania średniej arytmetycznej i mediany, ale trudno znaleźć informacje o tym chociażby w publikowanych przez te podmioty analizach. W marcu średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Warszawie wynosiła w zależności od firmy publikującej dane: 9191 zł, 8433 zł i 7688 zł. Trzy różne ceny dla tego samego miasta... Również najnowsze dane z kwietnia pokazują, że nie ma szans na stworzenie wiarygodnej średniej. Z podawanych w mediach informacji średnia dla stolicy to odpowiednio 8853 zł, 8300 zł i 7755 zł.

Jeśli spojrzeć na to z punktu widzenia osoby zaciągającej kredyt, to przy mieszkaniu za 500 tysięcy, przy 20 procentach różnicy w cenie, mowa o różnicy 100 tysięcy złotych, W przypadku przeciętnego warszawiaka oznacza to pracę na ekstra zarobek sprzedawcy przez kolejne 3 lata, nie odkładając dla siebie z całej pensji ani złotówki! To nie wszystko. Do tego należy przecież doliczyć dodatkowe przychody dla banku w postaci około 140 tysięcy złotych odsetek przez kolejne 30 lat. Te pieniądze mogłyby w tym czasie być przeznaczone nie na ratę kredytu, na drobne przyjemności czy chociażby odłożone na przyszłą emeryturę. Dlatego czytając o tym, że kupowanie mieszkania właśnie teraz jest najlepszą inwestycją, a za miesiąc będzie już po promocjach, należy zawsze brać pod uwagę takie obliczenia. Warto również pamiętać o ryzyku związanym z „łapaniem spadającego noża”.

Medialny punkt odniesienia tworzy wirtualną rzeczywistość

Wysokie ceny ofertowe nie biorą się same z siebie. Stanowią punkt odniesienia dla wszystkich uczestników rynku – zarówno deweloperów, jak i kupujących i sprzedających na rynku wtórnym. Ci ostatni wystawiając swoje mieszkanie, sprawdzają ile wynosi cena podobnych lokali w okolicy. Kupujący, mając punkt odniesienia w postaci ceny żądanej za podobne mieszkania, mają świadomość, że maksymalne obniżki wynoszą na przykład 10 procent i tyle właśnie mniej więcej obecnie negocjują. Także dla deweloperów jest to obok ceny metra wyznaczonej w programie „Rodzina na swoim” pewien pułap odniesienia przy wycenie swoich inwestycji. Z całą pewnością nie jest to koszt wybudowania metra, który jest kilkadziesiąt procent niższy od cen transakcyjnych. A brak tych ostatnich, zbieranych i ogłaszanych przez niezależne instytucje, nie stojące po żadnej stronie rynku, to pięta achillesowa polskiego rynku. Efekt? Procentowy wzrost cen nieruchomości, który można było obserwować w USA przez ostatnie 15 lat, w Polsce zajął niecałe 4 lata.

Akceptacja wysokich cen to nie tylko polska przypadłość. Globalizacja i łatwy przepływ kapitału sprawiły, że ceny nieruchomości rosły w zawrotnym tempie na całym świecie. Nie brakuje przecież i Polaków, którzy kupowali „apartamenty” w Bułgarii czy Egipcie, licząc na szybki zarobek i przyczyniając się tym samym do pompowania bańki na tamtych rynkach. Jak to się jednak dzieje, że praktycznie wszystkie statystyki pokazują, że ceny ofertowe stoją w miejscu, a nawet czasami lekko idą w górę?

Pośrednicy ustalają cenę

Uważna analiza ogłoszeń w internecie pomoże dostarczyć odpowiedzi. To nie żaden cud czy silne postanowienie właścicieli mieszkań, którzy upierają się, żeby nie rezygnować z wirtualnych milionów. Jak się okazuje, na największych rynkach, nawet ponad 90 procent wszystkich ofert, które znajdziemy w najpopularniejszych serwisach ogłoszeniowych, to... oferty agencji nieruchomości. To one, a nie bezpośrednio sprzedawcy dyktują medialne przeświadczenie o wysokości i stabilności cen na rynku wtórnym. Ciekawa jest zależność, że ceny odbiegające od średniej wyznaczanej przez agencje, to zazwyczaj oferta sprzedaży bezpośredniej. Patrząc jednak na liczbę ogłoszeń agencyjnych, nie dziwi fakt, że ceny stoją w miejscu. Są one sztucznie podtrzymywane na wysokim poziomie.

Stąd właśnie niewiarygodnie wysoka różnica pomiędzy cenami ofertowymi a transakcyjnymi z tego samego miesiąca, z tego samego miasta! W interesie pośredników jest przecież utrzymywanie wysokich cen ofertowych i ewentualna ich obniżka w czasie negocjacji. W taki też sposób firmy te tłumaczą strategię swoim klientom, w których imieniu działają. Jest to o tyle łatwiejsze, że sprzedający mieszkania zarówno w internecie (skąd czerpią w większości wiedzę na temat obowiązujących cen), jak i w mediach (które publikują dane z tego samego źródła) widzą wysokie, nie mające nic wspólnego z rzeczywistością ceny. To również na ich podstawie ustalają ceny klienci sprzedający mieszkanie bez pośredników. Swoją ofertę odnoszą do ceny „rynkowej”.

Chociaż utrzymanie wysokich cen mieszkań jest w interesie agencji nieruchomości, to trudno oczywiście mówić o jakiejś celowej czy skoordynowanej akcji wszystkich firm. Każda z nich działa przecież na własny rachunek. Tak czy inaczej, efekty takiej samej strategii zaciemniają rzeczywisty obraz rynku, a na tej podstawie powstają błędne analizy. Jeszcze kilka miesięcy temu słyszeliśmy, że najlepszym okresem do kupna jest I kwartał tego roku. Jak widać deweloperzy cały czas ogłaszają kolejne obniżki cen, nie przestają budować, na rynku wtórnym przybywa ofert, a ceny idą cały czas w dół. Warto o tym pamiętać, kiedy kolejny raz przeczytamy o świetnej okazji zakupu wciąż drogiego mieszkania, za kredyt z wyjątkowo wysoką marżą. Również w przypadku, kiedy będzie się nam wmawiało, że najlepsze mieszkania bezpowrotnie znikną i zostaną te o najgorszym rozkładzie i na parterze. Dziwnym trafem deweloperzy w pierwszym rzędzie wyprzedają obecnie właśnie takie lokale. Paradoks?

Pamiętajmy, że chociaż nie widzimy pieniędzy z kredytu i są one zazwyczaj tylko cyferkami na potwierdzeniu przelewu, to jest to realny dług, który trzeba będzie odpracować z odsetkami. Skoro jeden mit padł i okazało się, że mieszkania mogą tanieć, warto dwa razy się zastanowić, czy nie poczekać na przykład jeszcze 3 miesiące, zamiast przez kolejne 360 zastanawiać się nad słusznością swojej decyzji. Lepiej nie łapać gołą ręką spadającego noża. Warto zatem krytycznie podchodzić do pojawiających się cen, pamiętając, kto je najczęściej wyznacza. Trzeba pamiętać chociażby o tym, że taka cena zawiera na przykład wliczoną prowizję agencji (ponad 5 procent) i przynajmniej kilka procent rabatu dla kupującego.

Rynek postawiony na głowie

Ceny nieruchomości w Polsce bardzo szybko osiągnęły abstrakcyjny pułap, przynajmniej biorąc pod uwagę zawartość naszych kieszeni. Nikt nie zastanawia się, dlaczego na Zachodzie przez dziesięciolecia podstawowy kredyt w ofercie przyznawano na 20 lat z wymaganym kilkudziesięcioprocentowym wkładem własnym. Nikt już nie wspomina, że przez całe dziesięciolecia wartość nieruchomości rosła wg wskaźnika inflacji plus 2-3 punkty procentowe. Nawet w dobie największego kredytowego szaleństwa, banki wymagały dla najlepszych ofert wkładu własnego i nie udzielały takich kredytów na więcej niż 30 lat. Do tego zazwyczaj oferowano oprocentowanie o stałej stopie procentowej, przynajmniej przez kilka pierwszych lat. Kredyty na dłuższy okres, na 100 i więcej procent wartości nieruchomości o zmiennym oprocentowaniu, były zarezerwowane dla bardziej ryzykownych klientów. W USA na przykład wszystkie kredyty sub-prime miały właśnie takie warunki.

Największym „sukcesem” obecnej bańki jest deprecjacja wartości pieniędzy. Polacy łatwo zaakceptowali to, że swoje mieszkania będą spłacać często ponad 30 lat i płacą za nie kwoty, których fizycznie nawet w małej części nie widzieli i prawdopodobnie nie zobaczą na oczy. Również łatwo przyjęli fakt, że bez żadnych powodów, poza jednym – że będzie drożej, cena mieszkania w ciągu 2 lat może wzrosnąć więcej niż dwukrotnie. Jeśli popatrzymy na praprzyczyny obecnego kryzysu finansowego, to właśnie taka postawa miała wpływ na wszystkie obecne wydarzenia. Wiele państw, firm i gospodarstw domowych z niedowierzaniem patrzy teraz na koszty życia na kredyt. Tak właśnie kończą się wszystkie spekulacyjne bańki. Na pocieszenie można tylko powiedzieć, że to nie pierwsza taka sytuacja w historii. Niestety również nie ostatnia.


Michał Macierzyński / Bankier.pl

http://www.bankier.pl/wiadomosc/Kto-dyk ... 56517.html

ps. już poprawiłem link
Ostatnio zmieniony 21 maja 2009, o 18:44 przez pawel_ŚLV, łącznie zmieniany 1 raz.
Waleczne Serce Korona Kielce

Awatar użytkownika
Wizard
Ranga: Inspektor nadzoru ;)
Posty: 1036
Rejestracja: 16 stycznia 2007, o 22:49
Lokalizacja: Kielce
Kontakt:

Post autor: Wizard » 20 maja 2009, o 19:13

Trafna analiza i smutne fakty, że Polacy powchodzili w kredyty na 30 lat.
Every dream has a price

Awatar użytkownika
Wizard
Ranga: Inspektor nadzoru ;)
Posty: 1036
Rejestracja: 16 stycznia 2007, o 22:49
Lokalizacja: Kielce
Kontakt:

Post autor: Wizard » 21 maja 2009, o 00:22

Mieszkań sprzedawanie i... oddawanie

Sytuacja deweloperów zaczyna przypominać sytuację banków - nawet najlepszy zbankrutuje, jeśli w krótkim czasie wszyscy klienci postanowią zabrać z niego swoje depozyty

To słowa prezesa i największego akcjonariusza giełdowej spółki deweloperskiej J.W. Construction Holding Józefa Wojciechowskiego. Czy deweloperom, nawet tym największym, grozi takie niebezpieczeństwo? Firma doradcza Reas doliczyła się w pierwszym kwartale aż 1020 zwrotów na 4,4 tys. sprzedanych w tym czasie mieszkań w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, we Wrocławiu, w Trójmieście i Łodzi. W tym ostatnim mieście deweloperzy mieli zerową sprzedaż! Ściślej, sprzedali 100 mieszkań, ale równocześnie tyle samo mieszkań klienci im zwrócili.

Prezes giełdowego Domu Development Jarosław Szanajca zapewniał w czasie niedawnej prezentacji wyników spółki za pierwszy kwartał, że zwroty nie stanowią dla niej zagrożenia. Spółka zdecydowała się nawet na ujawnienie stosownych danych. Wynika z nich, że z kupna mieszkań zrezygnowało 20 osób, ale w tym samym czasie firma znalazła 106 nowych klientów.

Większe powody do niepokoju mogą mieć szefowie Polnordu, bo tu w pierwszym kwartale były 23 rezygnacje, a nowych klientów tylko 55.

A jak wygląda sytuacja w J.W. Construction? Spółka Wojciechowskiego buduje obecnie ok. 6 tys. mieszkań. Odmówiono nam jednak danych o zwrotach. W oficjalnym komunikacie spółka poinformowała jedynie o sprzedaniu 120 mieszkań w pierwszym kwartale.

W przeciwieństwie do Domu Development i Polnordu J.W. Construction chwali się wynikami finansowymi. Np. zysk netto po pierwszym kwartale wzrósł aż o 204 proc.! - Tak dobre wyniki naszej firmy świadczą o przełamaniu złej passy w sektorze mieszkań popularnych. Liczymy na kontynuację tego trendu - stwierdziła Małgorzata Szwarc-Sroka, dyrektor pionu ekonomicznego w J.W. Construction.

Maciej Wewiórski z Domu Maklerskiego IDMSA zwraca jednak uwagę, że od stycznia zmieniły się zasady księgowania inwestycji. - W praktyce oznacza to "poprawę" wyników takich deweloperów jak J.W. Construction czy Dom Development, którzy w okresie hossy sprzedawali mieszkania w trakcie budowy - mówił w czasie niedawnej konferencji ten analityk.

Źródło: Gazeta Wyborcza

http://gospodarka.gazeta.pl/Gielda/1,85 ... wanie.html :!:
Every dream has a price

Awatar użytkownika
gery_pery
Posty: 189
Rejestracja: 16 lipca 2008, o 11:26

Post autor: gery_pery » 21 maja 2009, o 07:36

Wizard pisze:Trafna analiza i smutne fakty, że Polacy powchodzili w kredyty na 30 lat.
A najlepszym dowodem ze ten artykuł obnaża cała prawde o rynku nieruchomości w Polsce jest fakt ze został bardzo szybko zdjęty z portalu bankiera i juz go tam nie ma!! I niech mi ktos teraz powie ze lobby bankowo-deweloperskie nie manipuluje tym rynkiem! Bo mamy dowód czarno na białym!

Awatar użytkownika
Wizard
Ranga: Inspektor nadzoru ;)
Posty: 1036
Rejestracja: 16 stycznia 2007, o 22:49
Lokalizacja: Kielce
Kontakt:

Post autor: Wizard » 21 maja 2009, o 08:24

Jest artykuł. Paweł źle wkleił link.

Zobacz tutaj:
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Kto-dyk ... 56517.html
Every dream has a price

jasiek
Ranga: Kierownik budowy ;)
Posty: 508
Rejestracja: 21 maja 2006, o 23:10

Post autor: jasiek » 21 maja 2009, o 10:36

gery_pery pisze: A najlepszym dowodem ze ten artykuł obnaża cała prawde o rynku nieruchomości w Polsce jest fakt ze został bardzo szybko zdjęty z portalu bankiera i juz go tam nie ma!! I niech mi ktos teraz powie ze lobby bankowo-deweloperskie nie manipuluje tym rynkiem! Bo mamy dowód czarno na białym!
Wizard pisze: Jest artykuł. Paweł źle wkleił link.

obacz tutaj:
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Kto-dyk ... 56517.html
kompromitujesz sie gery juz kolejny raz

Awatar użytkownika
T0MIKE
Ranga: Inspektor nadzoru ;)
Posty: 1375
Rejestracja: 25 marca 2007, o 19:35
Lokalizacja: ni stąd ni z owąd
Kontakt:

Post autor: T0MIKE » 21 maja 2009, o 11:21

Jasiek, to ty też jesteś z lobby dwelopersko - bankowo - cyklistyczno - wolnomularsko - niewiemjakiego? :shock: Boże, widać, że to spisek, bo to już kolejny gość tak pisze... Straszne...
Szkoda, że nikt nie czytał komentarzy forumowiczów, w tym Autora z targów w WDK w ostatni weekend. Jeśli na rynku jest tak źle, to o czym wszyscy tam mówią!? Nikt z kieleckich deweloperów nie padł, nikt też nie wstrzymał budowy w połowie (Masterkort, ale w mocno początkowej fazie i już odkupiony przez Bechera), nikt nie narzekał, że rynek stoi. Jak się okazuje, promocja Condite Development od razu dała efekt, czyli jest to, jak już od pół roku w Wwie, kwestia CENY!!! I o to chodziło! Jeśli ceny są rozsądne, a wydaje się, że w końcu naród w Kielcach zaakceptował obecny poziom poniżej 4.700 PLN jako przyzwoity, to się ruszyło. Ponawiam więc tezę (a już prawie pół roku za nami), że do końca roku ceny nie spadną poniżej 4.000 PLN za m2, dzisiaj nawet powidziałbym, że nie będzie to nawet mniej, niż 4.300 PLN.

Awatar użytkownika
Wizard
Ranga: Inspektor nadzoru ;)
Posty: 1036
Rejestracja: 16 stycznia 2007, o 22:49
Lokalizacja: Kielce
Kontakt:

Post autor: Wizard » 22 maja 2009, o 16:58

Transakcji na rynku nieruchomości coraz mniej, mali pośrednicy zaczną upadać

Mniejsze agencje nieruchomości zwalniają pracowników, zatrudniają ich na niepełny etat lub zamykają biura. Wszystko przez to, że sprzedają się tylko małe mieszkania, a pośrednicy na konkurencyjnym rynku muszą rezygnować z prowizji od kupującego.

Na rynku są małe firmy, które od dłuższego czasu nie miały żadnych transakcji sprzedaży nieruchomości – mówi Janusz Schmidt z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.

Według danych Ogólnopolskiego Systemu Wielokrotnego Oferowania Nieruchomości MLS w tej chwili liczba transakcji na rynku wtórnym nieruchomości jest pięć razy mniejsza niż przed kryzysem.

Nieliczne transakcje

– W porównaniu z 2007 rokiem liczba transakcji na rynku spadła o 80–85 proc. – potwierdza Jerzy Sobański z agencji Akces.

– Według mnie w ostatnim roku liczba transakcji spadła o 50 proc – szacuje z kolei Joanna Iwanowska z Polanowscy Real Esteta Consultants.

To musiało wpłynąć na sytuację agencji pośrednictwa nieruchomości, które muszą ciąć koszty. Dlatego coraz częściej pracownicy agencji są zatrudniani na niepełny etat lub proponuje się im samozatrudnienie. Czasem też dochodzi do zwolnień.

– Znam firmy, które zwolniły nawet połowę pracowników. U nas zwolnienia objęły 10–15 proc. pracowników, ale musieliśmy zamknąć pięć z 20 naszych biur – nie ukrywa Jerzy Sobański.

Mniej na reklamę

Aby ograniczyć koszty, pośrednicy zdecydowanie zmniejszyli też nakłady na reklamę. Przedstawiciel jednej z agencji nieoficjalnie przyznał, że o ile w poprzednich latach pośrednik wydawał rocznie na reklamę prasową 1 mln zł, o tyle w tym roku musi na to wystarczyć kwota 30 tys. zł. W lepszej sytuacji są oczywiście duże agencje nieruchomości.

– Wielkie firmy zawsze dają sobie radę, bo mają większe rezerwy finansowe. Często przechwytują klientów mniejszych firm – mówi Janusz Schmidt.

– Od marca zyski powróciły, bo rynek transakcji powoli rośnie – mówi Joanna Iwanowska.

– Od lutego mamy nawet więcej transakcji niż w ubiegłym roku, ale sprzedajemy głównie mieszkania w cenach do 300 tys. złotych, czyli dwa razy tańsze niż przed rokiem – dodaje Mariusz Kania, prezes Metrohouse.

Kupujący nie płaci prowizji

Przychody firmy są więc mniejsze. Zmniejszyły się też marże za pośrednictwo. O ile sprzedający nadal musi zwyczajowo płacić pośrednikowi 2,9 proc. wartości nieruchomości, o tyle kupujący jest najczęściej z tej opłaty zwolniony (często jest to efekt negocjacji).

– W tej chwili 3/4 transakcji kupna na rynku nieruchomości to transakcje gotówkowe, bez kredytu bankowego, o który jest bardzo trudno – mówi Mariusz Kania. Właśnie dlatego niektóre mieszkania są w ofertach pośredników po kilka miesięcy.

Wiele zależy jednak od wartości mieszkania. Trudno zbywalne są mieszkania duże i drogie. Mniejsze lokale mogą liczyć na to, że szybciej znajdą nabywcę.

– Średni czas, w którym oferta przestaje być aktualna, jest teraz dłuższy o ponad 43 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem – mówi Marta Kosińska z portalu szybko.pl.

Podobnie jest w bazach danych typowych agencji nieruchomości.

– W Polanowskim przy rozsądnie ustawionej cenie mieszkanie sprzedaje się zwykle w ciągu dwóch, sześciu miesięcy – mówi Joanna Iwanowska.

Niektórzy uważają, że można sprzedać mieszkanie szybciej, ale dotyczy to tzw. okazji, czyli mieszkań, których właściciel jest zdesperowany i gotowy sprzedać je poniżej cen rynkowych.

Najem – sposób na przetrwanie

– Można sprzedać mieszkanie w ciągu trzech, czterech tygodni. To musi być jednak cena bez zakładki na negocjacje czy testowanie rynku – mówi Mariusz Kania.

W praktyce cena dobrze skalkulowana oznacza, że powinna być ona niska. Wielu sprzedawców nie chce jednak słyszeć o obniżeniu ceny. Dlatego w bazach danych są oferty czekające na nabywców prawie rok.

Wszyscy podkreślają, że pośrednicy żyją teraz z najmu.

– Obroty z najmu wzrosły nam o 100 proc. W tej chwili już 20 proc. naszych obrotów to najem – mówi Mariusz Kania.

– Dla nas najem to 30 proc. przychodów i 70 proc. wszystkich transakcji – dodaje Joanna Iwanowska.

Jednak najem jedynie łagodzi skutki kryzysu.

– Nie jest to sposób na rozwój firmy, ale jedynie na przetrwanie – twierdzi Janusz Schmidt.

http://biznes.onet.pl/5,1558341,prasa.html

Akurat pośredników nie żałuję, bo to największe cwaniaki.
Every dream has a price

Awatar użytkownika
gery_pery
Posty: 189
Rejestracja: 16 lipca 2008, o 11:26

Post autor: gery_pery » 25 maja 2009, o 10:46

jasiek pisze:
gery_pery pisze: A najlepszym dowodem ze ten artykuł obnaża cała prawde o rynku nieruchomości w Polsce jest fakt ze został bardzo szybko zdjęty z portalu bankiera i juz go tam nie ma!! I niech mi ktos teraz powie ze lobby bankowo-deweloperskie nie manipuluje tym rynkiem! Bo mamy dowód czarno na białym!
Wizard pisze: Jest artykuł. Paweł źle wkleił link.

obacz tutaj:
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Kto-dyk ... 56517.html
kompromitujesz sie gery juz kolejny raz
niby czym? Nie ja wkleiłem zły link, kiedyś takie coś nazywano prowokacją:). Ale co do tezy że manipulują rynkiem to ją podtrzymuję i sa na to rozliczne dowody.

jasiek
Ranga: Kierownik budowy ;)
Posty: 508
Rejestracja: 21 maja 2006, o 23:10

Post autor: jasiek » 25 maja 2009, o 11:04

no zobacz, nawet jak bylaby to prowokacja to swiadczy tylko o tobie jak latwo dajesz sie sprowokowac. Przejawiasz sklonnosci paranoidalne.

Awatar użytkownika
T0MIKE
Ranga: Inspektor nadzoru ;)
Posty: 1375
Rejestracja: 25 marca 2007, o 19:35
Lokalizacja: ni stąd ni z owąd
Kontakt:

Post autor: T0MIKE » 25 maja 2009, o 11:57

Mało nas, zbyt mało, żeby zadziałało... :evil:

Awatar użytkownika
gery_pery
Posty: 189
Rejestracja: 16 lipca 2008, o 11:26

Post autor: gery_pery » 26 maja 2009, o 13:37

jasiek pisze:no zobacz, nawet jak bylaby to prowokacja to swiadczy tylko o tobie jak latwo dajesz sie sprowokowac. Przejawiasz sklonnosci paranoidalne.
Ale to nie jest forum psychologiczne wiec prosze sie trzymać tematu.

Polecam Wprost z zeszłego tygodnia, bardzo ciekawe artykuły o manipulacjach zwiazanych z rynkiem nieruchomości (banki na swoim itd..) widać nie jedyny mam takie "paranoje". Co ciekawe jest tez artykuł o krachu na rynku nieruchomości luksusowych który jeszcze do niedawna jawił sie jako bardziej odporny.

Awatar użytkownika
Wizard
Ranga: Inspektor nadzoru ;)
Posty: 1036
Rejestracja: 16 stycznia 2007, o 22:49
Lokalizacja: Kielce
Kontakt:

Post autor: Wizard » 28 maja 2009, o 23:58

Dla rozluźnienia atmosfery, tak żyją developerzy za nasze pieniądze :wink:

Ranking [Forbes 06/09, str. 32]

Królowie życia

Majątek Józefa Wojciechowskiego, właściciela spółki deweloperskiej J.W. Construction, zmniejszył się o 73 proc., bo kurs akcji jego spółki w ciągu ostatniego roku spadł o ponad połowę. Zamiast rozpaczać nad własnym zubożeniem, Wojciechowski pakuje walizkę, dzwoni do pilota swojego prywatnego samolotu i za chwilę wraz z kucharzem i stewardem lecą na wybrzeże Turcji. Tam 40-metrowy jacht z pięcioosobową załogą oczekuje w pełnej gotowości na właściciela. Przez następny tydzień Wojciechowski będzie się oddawał swojej pasji - łowieniu ryb. Piękne krajobrazy, wykwintne posiłki, ekskluzywne wnętrza wartego 15 mln dol. jachtu, całkowity relaks, podczas gdy konkurencja drży o spłatę kredytów, popyt na mieszkania spada, a na rynku nieruchomości ogólna zapaść.

Warszawski deweloper, podobnie jak i inni biznesmeni z list najbogatszych, nie czuje potrzeby ograniczania osobistych wydatków w czasie dekoniunktury. Lubi przepych, wygodę i nie ma zamiaru z nich rezygnować. Choć jego majątek skurczył się z 2,1 mld w 2008 r. do 565 mln zł w 2009 r., to przecież sporo stracili też inni giełdowi giganci: Jan Wejchert (82 proc.), Leszek Czarnecki (62 proc.), Michał Sołowow (58 proc.). Ale żyją jak dawniej.
- Wydatki na mój styl życia to tak znikoma frakcja z tego, co zarabiam w biznesie, że mają się nijak do obecnej sytuacji na rynku. Zresztą od lat nie pobieram dywidendy - mówi Wojciechowski.
Gdy w grudniu 2008 r. okazało się, że jego firma nie ma środków na spłatę obligacji w BRE Banku, wyłożył 70 mln zł i zapowiedział, że jeśli mieszkania nie będą się sprzedawać, sam je kupi. Nie było takiej potrzeby - 100 mieszkań po dwóch miesiącach zastoju w końcu sprzedano. W J.W. Construction trzeba było zwolnić kilkadziesiąt osób i obniżyć marże, ale teraz właściciel sypia spokojnie, bo 500 mln zł kredytu spółka jest w stanie spłacać na bieżąco. Znowu ma czas na korzystanie z życia.
- Gdyby się okazało, że ci najwięksi biznesmeni z pierwszych miejsc listy najbogatszych muszą zaciskać pasa w życiu prywatnym, to nie powinni się tam nigdy znaleźć. Jeżeli dziś ktoś nie może sobie pozwolić na przyjemności, to znaczy, że nie działa w dużym biznesie - mówi Zbigniew Jakubas, właściciel m.in. spółki Multico, 22. na liście najbogatszych. Do-daje, że on sam nie musi niczego zmieniać. Na wakacje chętnie wyjeżdża do Por-tugalii i południowej Francji, a teraz właśnie zastanawia się nad kupnem tam posiadłości. Z apartamentu na Florydzie korzysta coraz rzadziej, odkąd córki przestały studiować w Nowym Jorku.

Wojciechowski też nie ma zamiaru ograniczać wydatków. Na większe szaleństwa zakupowe pozwolił sobie po debiucie giełdowym w 2007 r. - jego spółka weszła na parkiet w czerwcu, gdy inwestorów przepełniał jeszcze entuzjazm, i pozyskała 245 mln złotych. W nagrodę za lata ciężkiej pracy biznesmen kupił sobie samolot Global Express za 50 mln dol. i jacht Westport o długości 40 metrów. Ostatnim, jak sam go nazywa, gadżetem był klub piłkarski Polonia. Na pierwszoligową drużynę wydał rok temu 20 mln zł i choć stale do niej dokłada, nie traci nadziei, że być może uda mu się dobrze sprzedać któregoś z zawodników.
Dwudziesty trzeci najbogatszy człowiek w kraju kupuje garnitury, najchętniej marki Gucci lub Versace, w Londynie i Nowym Jorku. Na stałe mieszka w rezydencji nad Zegrzem o pow. 1,5 tys. mkw. z halą do gry w tenisa. Terenu pilnuje ośmiu ochroniarzy. Jeden z nich codziennie odwozi szefa do pracy Bentleyem, drugi samochód tej marki stoi w garażu, obok Hummera, którym Wojciechowski wozi córki. Żyje mu się wygodnie, bez względu na wahania giełdowe, i nie ma zamiaru ukrywać, że jest inaczej.
Założyciel J.W. Construction przyznaje, że kupił już wszystko, o czym marzył, a teraz marzy głównie o sukcesie nowych przedsięwzięć biznesowych.
Chciałby zbudować największą w kraju farmę wiatrową o mocy 180 MW. Przed-sięwzięcie jest na wstępnym etapie i wymaga inwestycji rzędu miliarda złotych, ale Wojciechowski liczy na to, że zwróci się w ciągu siedmiu lat - pod warunkiem że wiatr będzie wiał z prędkością 8 m/s. Wiatru, niestety, kupić się nie da, ale jeśli biznes wypali, deweloper z pewnością będzie wiedział, jak wydać zarobione na nim pieniądze.
Every dream has a price

Awatar użytkownika
T0MIKE
Ranga: Inspektor nadzoru ;)
Posty: 1375
Rejestracja: 25 marca 2007, o 19:35
Lokalizacja: ni stąd ni z owąd
Kontakt:

Post autor: T0MIKE » 29 maja 2009, o 22:27

Rozumiem, że goście z Forbes'a znają wielu takich, którzy z uwagi na kryzys chodzą piechotą i jeżdżą na wakacje pociągiem do Kołobrzegu. Moim zdaniem nikomu nic do tego, co gośc robi z kasą i jak żyje, w dowolnym czasie. Po to ma łeb na karku, żeby zarabiać pieniądzie, a nie rozdzierać szaty z powodu kryzysu. Szkoda, że nie napisali, że JW ma dwa bentley'e Continentala GT i Flying Spur. A że zwolnił pracowników - taki los. Nikt w biznesie nie jest zbawcą świata, pracuje i bierze sobie na głowę znacznie więcej, niż inni. Dopóty dopóki się nie założy własnego biznesu to się tego nie pojmie. A potem chce się z tego korzystać. I to robi nie tylko JW, ale także każdy z kieleckich wielkich. Najlepiej to widać na parkingu przed meczami Vive.

Awatar użytkownika
Wizard
Ranga: Inspektor nadzoru ;)
Posty: 1036
Rejestracja: 16 stycznia 2007, o 22:49
Lokalizacja: Kielce
Kontakt:

Post autor: Wizard » 1 czerwca 2009, o 23:07

NBP: Ceny mieszkań spadną o 15-20 procent

W kilkuletniej perspektywie nie należy spodziewać się boomu mieszkaniowego, uważa prof. Jacek Łaszek, doradca kierujący Zespołem ds. Rynku Nieruchomości w Instytucie Ekonomicznym NBP.

- Sądzę, że ceny mieszkań będą dalej spadać. My prognozowaliśmy spadek cen na ten rok realnie o około 15-20 proc. do końca roku. Może to się przesunie trochę tj. do I lub II kwartału następnego roku - wyjaśnił ekspert.

- Ceny w tej chwili w największych miastach pomimo spadków są w dalszym ciągu mocno zawyżone - dodał Łaszek.

Jego zdaniem, w 2010 roku ceny mieszkań mogą się wahać o 10-15 proc.

- Ceny w sektorze są cykliczne, podobnie jak popyt i produkcja. Jeszcze może trochę spadną, o 10-15 proc., a potem może wzrosną na podobną skalę. Sądzimy, że będą jakieś dalsze korekty - powiedział przedstawiciel NBP.

Zdaniem Łaszka, w perspektywie kilkuletniej nie należy spodziewać się boomu mieszkaniowego oraz gwałtownego wzrostu cen nieruchomości, jaki dotknął rynek 3-4 lata temu.

- Tamta sytuacja była szczególna, zarówno w Polsce jak i na świecie. Teraz nie ma niczego, co mogłoby spowodować boom mieszkaniowy - powiedział doradca NBP.

- Deweloperzy mają zapasy terenów budowlanych na 5-8 lat. Wielu deweloperów zamraża przygotowane inwestycje. Projekty są gotowe, są przygotowane tereny - to wszystko czeka +pod parą+. Tego wszystkiego nie było na taką skalę 4-5 lat temu, gdy z jednego, lokalnego cyklu przeskoczyliśmy w światowy boom - wyjaśnił Łaszek.

Jego zdaniem, mniejszy niż w okresie boomu będzie także popyt na mieszkania.

- Ludzie muszą być przekonani, że ceny mieszkań nie będą już znacząco niższe. Po drugie, musimy mieć boom kredytowy, a na taki boom na świecie się nie zanosi w najbliższych latach, bo banki boją się ryzykownych kredytów - powiedział ekspert.

Jego zdaniem, kryzys na rynku finansowym w pewnym zakresie uzdrawia sytuację w branży mieszkaniowej w Polsce.

- W gospodarce nie może być takiej sytuacji, że deweloper ma długofalowo zysk na poziomie 50 proc. i więcej, gdyż musi to wywołać procesy dostosowawcze na rynku. Stopy procentowe na kredytach, te 6-7 proc., to są normalne stopy procentowe. Zysk deweloperski w granicach 20-30 proc. to może być jeszcze akceptowalny zysk, który pokrywa mu ryzyko cyklu i nie spowoduje masowej konkurencji, ale to zależy od konkretnej sytuacji i gospodarki - podkreślił Łaszek.

Łaszek uważa, że w 2009 roku liczba mieszkań oddawanych do użytku będzie niższa niż w roku ubiegłym. Dalszy spadek nastąpi w 2010 roku.

- Racjonalne w tej chwili jest hamowanie inwestycji mieszkaniowych. Na rynku jest nadwyżka produktów. Nie wiadomo jednak, na ile deweloperzy będą w stanie hamować te inwestycje - powiedział ekspert.

Z danych GUS wynika, że w ciągu czterech miesięcy 2009 roku liczba wydanych pozwoleń wyniosła 58.833, tj. o 19,1 proc. mniej niż w roku 2008.

- Rosnąć będzie budownictwo jednorodzinne. Spadają ceny materiałów budowlanych. To jest inaczej przestrzennie rozmieszczone, bo dotyczy małych miast i wsi, ale będzie to rekompensować w jakimś zakresie budownictwo deweloperskie - dodał.

Jego zdaniem, realistyczne są szacunki mówiące o spadku wartości kredytów hipotecznych na poziomie 10-20 proc.

- Mniej będzie finansowania zagranicznego, tu będzie wyraźny spadek - uważa Łaszek.

Z danych NBP wynika, że w 2008 kredyty gospodarstw domowych na nieruchomości opiewały na 76 mld zł, z czego 70 mld zł stanowiły kredyty walutowe.


Nikodem Chinowski
(PAP)

http://dom.money.pl/wiadomosci/artykul/ ... 55993.html
Every dream has a price

ODPOWIEDZ