Mieszkańcy bronią drzew. Urzędnicy: Pilnujemy, żeby większych strat nie było
Mieszkańcy ulic Żółkiewskiego i Czarnieckiego w Kielcach zarzucają inwestorowi i wykonawcy, że budując w ich sąsiedztwie budynki mieszkalne, niszczą drzewa. Ci odpierają zarzuty i po interwencji zabezpieczyli korzenie.
Sprawa dotyczy budowy trzech bloków mieszkalnych na ul. Żółkiewskiego 38. - Inwestycja przyniosła już wystarczająco dużo strat w postaci wielu wyciętych drzew. Te, które pozostały, traktowane są w sposób karygodny. Wszystkie mają naruszony system korzeniowy. Bryła korzeniowa jednego z dębów czerwonych po interwencji Wydziału Środowiska Urzędu Miasta w Kielcach została zabezpieczona. Natomiast w poniedziałek została uszkodzona rosnąca tam piękna rozłożysta lipa. Gdyby nie nasza interwencja, korzenie drzewa mogłyby zostać uszkodzone w znaczącym stopniu - opowiada nam czytelniczka z ulicy Żółkiewskiego.
Mieszkańcy posesji sąsiadujących z budową interweniowali u wykonawców, zawiadomili straż miejską i wydział środowiska. Pracownik urzędu przeprowadził kontrolę na placu budowy i zalecił budowlańcom, by do piątku zrobili specjalistyczne zabezpieczenie korzeni lipy.
- Naszym zdaniem organ wydający pozwolenie na budowę był świadomy, że drzewa znajdujące się na posesji będą zniszczone, bo nie da się realizować prac budowlanych według tego projektu bez naruszenia ich brył korzeniowych. Mamy obawy, że większość drzew, które pozostały, może uschnąć. Podobna sytuacja była przy ul. Turystycznej - dodaje nasza rozmówczyni.
W piątek rzeczywiście korzenie lipy zostały zabezpieczone. - Dopiero po zakończeniu wykopu mogliśmy to zrobić - mówi Marek Łopaciński, kierownik budowy.
Natomiast Jan Chałupka, przedstawiciel inwestora, zapewnia, że korzenie zostały równo przycięte i zabezpieczone specjalną pastą przez firmę, która zajmuje się pielęgnacją zieleni. - Sąsiadom nie pasuje, że coś tam powstaje, a przecież ich budynki też kiedyś budowano, helikopter ich z nieba nie zrzucił - mówi.
Robert Urbański, dyrektor Wydziału Środowiska Urzędu Miasta w Kielcach, twierdzi, że problemem jest szczupła działka i część drzew trzeba było usunąć. - Staramy się tam zaglądać i pilnujemy, żeby większych strat nie było. Cieszę się, że mamy wsparcie okolicznych mieszkańców - mówi Robert Urbański, dyrektor Wydziału Środowiska Urzędu Miasta w Kielcach.
http://kielce.gazeta.pl/kielce/1,47262, ... _zeby.html