Katastrofa budowlana. Urzędnicy się spierają, a inwestor straci klientów i ogromne pieniądze
Kolejny inwestor ofiarą sporu między kieleckimi urzędnikami o interpretację przepisów. Stracił reputację, klientów i ponad milion złotych.
- Pięć lat temu na wezwanie premiera wróciłem z Kanady do Polski. Wszyscy mi odradzali mówiąc: jak cię nie okradną, to oszukają. Ale nie spodziewałem się, że trzeba się pilnować przed urzędnikami – mówi Tadeusz Gluza, właściciel firmy deweloperskiej Stodom z Kielc.
To miała być inwestycja jak dwie poprzednie – kompleks szeregowców przy ulicy Szwedzkiej i niewielki blok przy ulicy Obrzeżnej. W maju zeszłego roku Gluza kupił atrakcyjną działkę przy ulicy Cedzyńskiej. Postanowił postawić na niej 10 segmentów w zabudowie szeregowej. Cztery mieszkania sprzedał jeszcze przed uzyskaniem pozwolenia na budowę.
AKTA KRĄŻĄ MIĘDZY URZĘDAMI
Podpisaną przez prezydenta Kielc zgodę na rozpoczęcie robót otrzymał w marcu 2012 roku. Zdążył wylać fundamenty, kiedy w czerwcu, po skardze sąsiada, wojewoda świętokrzyski stwierdza nieważność pozwolenia na budowę z uwagi na błędy w projekcie obiektu i wstrzymuje prace.
- Niezwłocznie poprawiłem projekt i złożyłem wniosek o pozwolenie na kontynuowanie budowy do Urzędu Miasta Kielce, ale Wydział Architektury i Urbanistyki odmówił wszczęcia postępowania, bo uznał, iż organem właściwym w tej sprawie jest powiatowy inspektor nadzoru budowlanego – opowiada Tadeusz Gluza.
Gdy zwrócił się ze stosownym wnioskiem do tej instytucji, także spotkał się z odmową. – Inspektor nadzoru wskazał Wydział Architektury i Urbanistyki jako organ właściwy do wydania decyzji – mówi Gluza. To stanowisko podtrzymał wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego. – Złożyłem jeszcze raz wniosek w Urzędzie Miasta, ale w listopadzie odmówiono mi wszczęcia postępowania i odesłano dokumentację do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego – mówi deweloper.
Ale akta są już w powrotnej drodze do ratusza. – Powiadomiłem prezydenta Kielc, że sobie robi żarty z inwestora i odesłałem do niego materiały – informuje Wiesław Krzyk, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego dla miasta Kielce.
STRAT NA PONAD MILION
Tymczasem, jak mówi Tadeusz Gluza, wszyscy nabywcy mieszkań wypowiedzieli mu umowy kupna, a główny wykonawca zerwał z nim kontrakt. Aktualnie niedoszłym lokatorom jest winien 675 tysięcy złotych kapitału i aż 584 tysiące złotych odsetek, wykonawcy – 150 tysięcy złotych. Pilnowanie budowy, która stoi, kosztuje go siedem tysięcy złotych miesięcznie.
– Nie mam możliwości zwrócić klientom pieniędzy, więc ciągle rosną karne odsetki. Jak do tego doszło, że dwóch urzędników prowadzi ze sobą spór o to, kto ma przybić pieczątkę, a przy okazji wykańczają dobrze działającą firmę i pozbawiają pracy 18 osób? – zastanawia się Tadeusz Gluza.
MIASTO SWOJE
Urzędnicy tłumaczą, że stoją na straży prawa. Tego samego, czyli budowlanego, ale inaczej interpretowanego. Andrzej Kędra, dyrektor Wydziału Architektury i Urbanistyki kieleckiego ratusza, mówi, że postępuje zgodnie z przyjętą przez sądy linią orzeczniczą. – Według niej organ administracji architektoniczno-budowlanej prowadzi postępowanie, kiedy nie doszło do rozpoczęcia budowy, a wszystkie inne przypadki są w kompetencji nadzoru – wyjaśnia.
Jego zdaniem zamieszanie w sprawie wywołuje Główny Urząd Nadzoru Budowlanego, który stosuje swoją wykładnię przepisów. – Ostatnio wojewoda rozesłała do gmin okólnik GUNB, w którym napisano, że pozwolenie na budowę w takich przypadkach jak ten pana Gluzy wydaje organ administracji architektoniczno-budowlanej. Według naszych prawników te instrukcje są niezgodne z prawem, więc ich nie stosujemy. Komu to potrzebne? Jest niezawisły sąd, którego orzeczenia sąd bardziej wiarygodne niż prywatne poglądy wyrażone przez urzędnika. Dziwię się, że są ludzie, którzy tak wierzą w interpretacje GUNB – mówi Kędra.
NADZÓR SWOJE
Wiesław Krzyk, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego dla miasta Kielce, odbija piłeczkę. Podkreśla, że pismem z 9 listopada główny inspektor nadzoru budowlanego potwierdził, iż to prezydent Kielc jest zobowiązany od nowa rozpatrzyć wniosek inwestora.
- Wyeliminowanie decyzji o pozwoleniu na budowę z obrotu prawnego powoduje powrót sprawy do sytuacji sprzed wydania decyzji, a więc w obrocie prawnym pozostaje wniosek inwestora o wydanie pozwolenia. W takim przypadku organem właściwym do udzielenia pozwolenia na budowę jest organ administracji architektoniczno-budowlanej. Miasta całej Polsce tak robią, a w Kielcach nie – mówi Krzyk.
Zaznacza, że nie może wydać decyzji, bo organ drugiej instancji stwierdzi jej nieważność. - Niech mi Kędra nie opowiada, że to prywatne stanowisko GINB. GINB Ma prawo wydawać tego rodzaju dyspozycje i tak interpretować przepisy – dodaje Wiesław Krzyk.
POZEW O ODSZKODOWANIE?
Czy z tej patowej sytuacji jest jakieś wyjście? – Nie wiem. To jest chore. Mnie zależy, by inwestor był zadowolony, ale jeśli decyzję wyda organ niewłaściwy, ona będzie nieważna - odpowiada Andrzej Kędra. – Organ administracji architektoniczno-budowlanej powinien wydać panu Gluzie decyzję i byłoby po sprawie. Jeśli nie wyda, wojewoda podejmie kroki w celu zdyscyplinowania organu. Nie może być sytuacji, że odbija się piłeczkę od jednego organu do drugiego – mówi z Wiesław Krzyk.
Tadeusz Gluza nie wyklucza walki o odszkodowanie przed sądem za poniesione straty.
http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/ar ... /121118770