Konflikt wokół działki dla Yu Long. To koniec koalicji Lubawskiego z PiS-em
Chińsko-kielecka spółka nie dostanie w aporcie kolejnej miejskiej działki. Teraz Yu Long Construction ma kłopot. Rozpadła się koalicja prezydenta Wojciecha Lubawskiego z Prawem i Sprawiedliwością i wróciło pytanie, czy miasto powinno zachowywać się jak prywatny deweloper
Prezydent Wojciech Lubawski proponował, aby do spółki Yu Long Construction wnieść w postaci aportu działkę przy ul. Szajnowicza o powierzchni półtora hektara wycenioną na 3 mln zł. W spółce tej miasto ma 30 proc. udziałów, Rejonowe Przedsiębiorstwo Zieleni 15 proc., a 55 proc. chiński przedsiębiorca Jimmy Zeng. Aby proporcje udziałów się nie zmieniły, Zeng musiałby o ponad 3 mln zł w gotówce powiększyć kapitał spółki. Na nowej działce miało powstać kolejne osiedle na wzór kończonego już os. Vis-a-vis na 104 mieszkania, również budowanego na miejskiej działce wniesionej aportem w 2009 roku.
Jednak w czwartek radni nie zgodzili się na kolejną chińsko-kielecką inwestycję. Argumentowali, że budowane przez YLC mieszkania są za drogie. Jak wyliczył prezes YLC Michał Chwaliński, średnia cena sprzedawanego na os. Vis-a-vis mieszkania to 4,2 tys. zł za metr kwadratowy.
- Gdyby nasze firmy deweloperskie otrzymały taką działkę za darmo, nie wiem, czy nie zbudowałyby taniej - mówił Jan Gierada (niezrzeszony).
Władysław Burzawa (Porozumienie Samorządowe) nawiązał do sesji z 2008 i 2009 roku, kiedy radni zgodzili się na utworzenie chińsko-miejskiej spółki i potem wniesienie do niej działki. - To po co powołaliśmy tę spółkę, jeśli teraz zastanawiamy się, czy ją wspierać? - zapytał.
Odparł mu Robert Siejka (Sojusz Lewicy Demokratycznej): - Ja dokładnie pamiętam tamtą sesję. Wtedy prezydent Lubawski przekonywał nas, że to mają być tanie mieszkania dla kielczan. Po 3 tys. zł za metr kwadratowy. Teraz okazuje się, że są po 4,2 tys. zł. Dlatego wracamy do tej dyskusji. Dzisiaj w Domatorze metr kwadratowy kosztuje 4,2 tys. zł, czyli tyle samo, a spółdzielnia nie ma gruntu za darmo. Tego dotyczą nasze wątpliwości.
Radni podkreślają również inny, społeczny aspekt wspierania Yu Long. - Miasto powinno pomagać, ale słabszym, tym, którzy pomocy potrzebują. A zagraniczny bogaty inwestor da sobie radę bez pomocy miasta - zauważył Jarosław Karyś (przewodniczący klubu PiS-u).
Prezes Chwaliński namawiał radnych do zgody na aport. - Co do celów społecznych, to te ceny nie są specjalnie wysokie. Miasto nic nie traci. Obecnie kapitał spółki to 5,1 mln zł, on nie znika. Udziałowcy mogą podjąć decyzję o obniżeniu kapitału i dostaniecie państwo i dywidendę, i gotówkę - argumentował.
Radnych jednak nie przekonał. 12 rajców z PiS-u i SLD głosowało przeciwko wniesieniu do YLC miejskiej działki, siedmiu było za, trzech wstrzymało się od głosu.
Prezydent Lubawski nie ma wątpliwości, że to koniec ośmioletniej koalicji jego ugrupowania z PiS-em. - Nie chcę z nimi mieć już nic wspólnego. Dowiedli, że działają wbrew interesom miasta i mieszkańców. Pokazali, jak wiele mają wspólnego ideowo z SLD - mówi Lubawski.
Co ze spółką z Jimmym Zengiem? - Poczekamy na wynik wyborów. Rozmawiałem z panem Zengiem, że to tylko kwestia czasu. Przyjął to ze zrozumieniem. Mam nadzieję, że SLD i PiS nie zdobędą już tylu głosów w radzie - dodaje Lubawski.
Karyś zaprzecza, że radni PiS-u działają wbrew interesom Kielc. - Jestem zdziwiony tak ostrymi sformułowaniami pana prezydenta. Jeżeli jedno głosowanie oznacza całkowite zerwanie wszelkich kontaktów, to się bardzo dziwię. W naszym wspólnym działaniu było wiele sytuacji, kiedy mieliśmy inne zdanie, a jednak dalej współpracowaliśmy. Takie wypowiedzi pana prezydenta świadczą o tym, że nigdy nie traktował tej koalicji poważnie, a PiS był mu potrzebny tylko po to, żeby mógł realizować swoje zamierzenia. Tak nie postępuje się z partnerami - komentuje Karyś.
Widzi też inną przyczynę reakcji prezydenta. - Pana Lubawskiego zbulwersowało to, że PiS wystawił swojego kandydata na prezydenta [Grzegorza Banasia - przyp. red.]. Ale jeżeli nasze koncepcje kierowania miastem rozmijają się z tym, co planuje pan Lubawski, to mamy do tego prawo, niezależnie od tego, że współpracowaliśmy w przeszłości - mówi.
Tymczasem mimo niekorzystnej decyzji radnych Chwaliński jest spokojny o los spółki. - Gdy ukończymy os. Vis-a-vis, to myślę, że zarząd spotka się z udziałowcami i postanowimy, co realizować od połowy przyszłego roku. Do tego czasu uda się znaleźć rozwiązanie. Przecież RPZ też jest udziałowcem, będzie można wrócić do pomysłu budowy osiedla przy ul. Lecha. Szkoda tylko ludzi. Już zaczęli się zapisywać na kolejny etap przy Szajnowicza, a działki nie ma. Nie najlepiej się stało, to jest fakt - powiedział "Gazecie" prezes YLC.
http://kielce.gazeta.pl/kielce/1,35255, ... licji.html
P.S.
Na nowej działce miało powstać kolejne osiedle na wzór kończonego już os. Vis-a-vis na 104 mieszkania
Niezła fantazja jeszcze końca nie widać...