: 5 grudnia 2006, o 20:28
Nie wiedzialem gdzie to wwalić
KIELCE. Wyższa pensja, dłuższe przerwy i przestrzeganie kodeksu pracy - to niektóre tylko postulaty „Solidarność” w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacji. Na 15 grudnia związek planuje wznowienie akcji protestacyjnej.
- Nie wykluczamy, że gdy nasze żądania nie zostaną potraktowane poważnie, to pewnego dnia autobusy w ogóle nie wyjadą na ulice Kielc - przestrzega Bogdana Latosiński, przewodniczący „Solidarności” w MPK.
PIENIĘDZY I WARUNKÓW DO PRACY
Akcja protestacyjna w MPK trwa od siedmiu miesięcy. W maju budynek oflagowano, przedstawiciele załogi spotkali się z zarządem, przedstawiono postulaty i na tym akcja się zakończyła. Przeprowadzono jeszcze referendum wśród załogi na temat prywatyzacji w spółce. Na okres kampanii przed wyborami samorządowymi zawieszono akcję. Teraz związki w porozumieniu w załogą postanowiły, że nadszedł czas, aby zarządowi i władzom miasta przypomnieć o sobie.
- Żądamy podwyżek do zarobków sprzed sześciu lat, kiedy to z powodu ogromnych długów spółki kierowcy zrzekli się części wynagrodzenia. Chcemy, aby pensje urosły o co najmniej 150 złotych. Przecież skoro są pieniądze na zakup autobusów, to na podwyżkę dla pracowników też powinny być - stwierdził Bogdan Latosiński.
Związkowcy chcą także, aby kierowcy mieli lepsze warunki sanitarne w pracy oraz dłuższe przerwy na przystankach końcowych. - Często jest tak, że kierowca nie ma nawet czasu na zjedzenia śniadania, czy na odpoczynek. Rozkład jazdy jest przestarzały i nie odpowiadający obecnemu natężeniu ruchu - twierdzi Bogdan Latosiński.
O PODWYŻKACH NIE MA MOWY
Zarząd Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji na podwyżki dla pracowników zgodzić się nie może, ponieważ pieniędzy na to nie ma. - Ten rok zamkniemy ze stratą w wysokości około miliona złotych - mówi Paweł Zwierzchowski, wiceprezes MPK. - Przedstawiciele niektórych związków zawodowych nie potrafią zrozumieć, że odbudowanie płynności finansowej naszej firmy musi się wiązać z wyrzeczeniami, także ze strony załogi. Myślę, że realna szansa na podwyżki pensji może nastąpić dopiero w przyszłym roku.
Obecnie trwają prace nad przygotowaniem przez Urząd Miasta w Kielcach odpowiednich wniosków, które pozwolą spółce MPK na staranie się o pozyskanie funduszy z Unii Europejskiej. Tymczasem jednak zarząd zapewnia, że inwestowanie w tabor jest niezbędne.
- Gdyby nie to, że zakupiliśmy nowe autobusy jeszcze przed 1 listopada to podczas tegorocznego ataku zimy, niektóre z naszych starych autobusów nie wyjechałaby w ogóle na ulice. Tabor mamy stary i musimy go wymienić, bo inaczej nie utrzymamy się na rynku - tłumaczy Grzegorz Słoń, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji. - Staramy się dbać o naszą załogę, pensje dostają w terminie, płacimy za nadgodziny i za pracę w warunkach szkodliwych. Średnia pensja po odliczeniu podatku wynosi u nas 1600 złotych - podkreśla prezes Słoń.
Związkowcy zapowiadają, że w piątek 15 grudnia autobusy wyjadą z zajezdni z flagami informującymi o proteście, w samej zajezdni natomiast trwała będzie przez godzinę akcja protestacyjna pracowników.
- Będziemy informować kielczan o naszych problemach. Nie wykluczamy, że z czasem akcja protestacyjna zamieni się w strajk, a wtedy autobusy na ulice miasta nie wyjadą - przestrzega szef „Solidarności”.
KIELCE. Wyższa pensja, dłuższe przerwy i przestrzeganie kodeksu pracy - to niektóre tylko postulaty „Solidarność” w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacji. Na 15 grudnia związek planuje wznowienie akcji protestacyjnej.
- Nie wykluczamy, że gdy nasze żądania nie zostaną potraktowane poważnie, to pewnego dnia autobusy w ogóle nie wyjadą na ulice Kielc - przestrzega Bogdana Latosiński, przewodniczący „Solidarności” w MPK.
PIENIĘDZY I WARUNKÓW DO PRACY
Akcja protestacyjna w MPK trwa od siedmiu miesięcy. W maju budynek oflagowano, przedstawiciele załogi spotkali się z zarządem, przedstawiono postulaty i na tym akcja się zakończyła. Przeprowadzono jeszcze referendum wśród załogi na temat prywatyzacji w spółce. Na okres kampanii przed wyborami samorządowymi zawieszono akcję. Teraz związki w porozumieniu w załogą postanowiły, że nadszedł czas, aby zarządowi i władzom miasta przypomnieć o sobie.
- Żądamy podwyżek do zarobków sprzed sześciu lat, kiedy to z powodu ogromnych długów spółki kierowcy zrzekli się części wynagrodzenia. Chcemy, aby pensje urosły o co najmniej 150 złotych. Przecież skoro są pieniądze na zakup autobusów, to na podwyżkę dla pracowników też powinny być - stwierdził Bogdan Latosiński.
Związkowcy chcą także, aby kierowcy mieli lepsze warunki sanitarne w pracy oraz dłuższe przerwy na przystankach końcowych. - Często jest tak, że kierowca nie ma nawet czasu na zjedzenia śniadania, czy na odpoczynek. Rozkład jazdy jest przestarzały i nie odpowiadający obecnemu natężeniu ruchu - twierdzi Bogdan Latosiński.
O PODWYŻKACH NIE MA MOWY
Zarząd Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji na podwyżki dla pracowników zgodzić się nie może, ponieważ pieniędzy na to nie ma. - Ten rok zamkniemy ze stratą w wysokości około miliona złotych - mówi Paweł Zwierzchowski, wiceprezes MPK. - Przedstawiciele niektórych związków zawodowych nie potrafią zrozumieć, że odbudowanie płynności finansowej naszej firmy musi się wiązać z wyrzeczeniami, także ze strony załogi. Myślę, że realna szansa na podwyżki pensji może nastąpić dopiero w przyszłym roku.
Obecnie trwają prace nad przygotowaniem przez Urząd Miasta w Kielcach odpowiednich wniosków, które pozwolą spółce MPK na staranie się o pozyskanie funduszy z Unii Europejskiej. Tymczasem jednak zarząd zapewnia, że inwestowanie w tabor jest niezbędne.
- Gdyby nie to, że zakupiliśmy nowe autobusy jeszcze przed 1 listopada to podczas tegorocznego ataku zimy, niektóre z naszych starych autobusów nie wyjechałaby w ogóle na ulice. Tabor mamy stary i musimy go wymienić, bo inaczej nie utrzymamy się na rynku - tłumaczy Grzegorz Słoń, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji. - Staramy się dbać o naszą załogę, pensje dostają w terminie, płacimy za nadgodziny i za pracę w warunkach szkodliwych. Średnia pensja po odliczeniu podatku wynosi u nas 1600 złotych - podkreśla prezes Słoń.
Związkowcy zapowiadają, że w piątek 15 grudnia autobusy wyjadą z zajezdni z flagami informującymi o proteście, w samej zajezdni natomiast trwała będzie przez godzinę akcja protestacyjna pracowników.
- Będziemy informować kielczan o naszych problemach. Nie wykluczamy, że z czasem akcja protestacyjna zamieni się w strajk, a wtedy autobusy na ulice miasta nie wyjadą - przestrzega szef „Solidarności”.