To ja jestem nienowoczesny i nie nadążam za trendami - zawsze lubiłem przejścia podziemne. Jakieś ciągoty do industrialnego undergroundu
Dobrze utrzymane i monitorowane przejście podziemne może świetnie spełniać swoją funkcję - oddzielać ruch pieszy od kołowego, dzięki czemu jest bezpieczniej i ruch płynniejszy. Oczywiście, że ładowanie przejść podziemnych w każdej sytuacji bez względu na okoliczności jest bezsensowne, chociażby w ścisłym centrum, gdzie ulice są wąskie i tak modne teraz pojęcie "uspokajania ruchu" jest środkiem wystarczającym. Ale są miejsca, w których aż się prosi o rozwiązanie bezkolizyjne, np. tam, gdzie ulica jest wielopasmowa, o dużym natężeniu ruchu, a dodatkowo sprzyja ukształtowanie terenu (przykład: ścieżka rowerowa i chodnik pod Jesionową przy zalewie).
Jak zwykle kluczową sprawą jest rozsądek przy planowaniu w konkretnych miejscach. Uważam, że nie należy bezwzględnie potępiać jakichś rozwiązań tylko dlatego, że aktualnie wyszły z mody. Widziałem już brudne, ciemne i zasikane przejścia podziemne w Polsce, ale widziałem też w Hanowerze przejście, będące w istocie mini-galerią handlową, czyste, jasno oświetlone, szerokie, przyjemne.
Argument dra Billerta o tym, że przejścia podziemne z definicji muszą być zaśmiecone i zasikane jest nietrafiony - to samo można powiedzieć o uliczkach, bramach, klatkach schodowych, podwórkach kamienic. To są wszystko świetne miejsca do śmiecenia, sikania i uprawiania wszelkich patologii. Czy w związku z tym należy zakazać ich budowy? Patologii można uniknąć, są na to sposoby (oświetlenie, sprzątanie, dozór itp). Trzeba chcieć.